Antoni Pawlicki nigdy nie należał do osób, które unikają zabierania głosu w bieżących sprawach politycznych i społecznych. Jakiś czas temu głośno było o tym, że zatrzymał furgonetkę antyaborcyjną na ulicach Warszawy, przez co z miejsca stał się w TVP persona non grata. Publicznej "reprymendy" udzielił mu wtedy nawet jego własny brat, Jan Pawlicki, który oskarżył go o "stawanie po stronie lewackich niszczycieli życia".
Nie jest tajemnicą, że Antoni Pawlicki ma zupełnie inne poglądy niż część jego rodziny. Dawał temu wyraz już wielokrotnie, między innymi przy okazji wywiadu dla "Gazety Wyborczej". Stwierdził wtedy, że przy wigilijnym stole będzie musiał przesiadywać z bliskimi, który popierają rząd "mający krew na rękach". Jego wyznanie wywołało w mediach sporo emocji.
Przypomnijmy: Antoni Pawlicki gorzko o świętach: "Będę siedział z częścią rodziny popierającą rząd, który ma KREW NA RĘKACH"
Polityczne podziały w rodzinie Pawlickich stały się więc smutnym faktem. Antoni żalił się na nie przy okazji kolejnych wywiadów, a jego brat jedynie potwierdził przypuszczenia mediów przy okazji gorzkich słów, które swego czasu skierował do aktora na Twitterze. Warto wspomnieć, że Jan Pawlicki to były dyrektor Jedynki TVP i pełnomocnik zarządu Telewizji Polskiej ds. Agencji Kreacji Filmów i Seriali.
Nie jesteśmy jedyną w Polsce rodziną podzieloną przez poglądy polityczne i wyznawane wartości - przyznał publicznie brat aktora.
Z kolei sam Antoni Pawlicki przyznał we wspomnianej rozmowie z portalem Wyborcza, że nie mają żadnego kontaktu. Wyraźnie szukał też wytłumaczenia dla odmiennych poglądów jego bliskich.
Z bratem nie rozmawiamy, ale nie z powodów politycznych, ale osobistych. (...) Mam wrażenie, że ojciec i stryj nie są zmanipulowani tak do końca, że ciągle uważają, że PiS jest mniejszym złem, bo chyba w Polsce od dawna głosujemy na mniejsze zło - mówił.
Tym samym wyszło na jaw, że po drugiej stronie politycznej barykady są też kolejni jego krewni, Tadeusz i Maciej Pawliccy, którzy współpracują z TVP. Pierwszy z panów od 30 lat działał w szeregach Telewizji Polskiej, natomiast stryj aktora jest producentem, współautorem publicystyki stacji oraz publicystą w prawicowych pismach. Nic zatem dziwnego, że trudno im się dogadać.
Z rodzicami mojej żony o polityce już nie rozmawiamy i może to jest wstęp do tego, żeby się spróbować porozumieć. Mama ostatnio nas odwiedziła i powiedziała, że ma już dosyć. Wszyscy jesteśmy w jakimś permanentnym przebodźcowaniu. (...) Od momentu zatrzymania ciężarówki nie dostałem już żadnych propozycji i TVP zrobiła paszkwil na mój temat. W materiale zostałem przedstawiony jako ten, który zachowuje się jak propagatorki aborcji ze słynnej okładki "Wysokich Obcasów". Z kolei kierowca owej ciężarówki skomentował, że robię to dla sławy - skwitował gorzko.
Co ciekawe, konflikt Antoniego ze stryjem sięga jeszcze czasów, gdy trwały przygotowania do tworzenia filmu "Smoleńsk". Maciej Pawlicki był autorem scenariusza wspomnianej produkcji i jej producentem, dlatego zabiegał o to, aby krewny wspomógł go aktorsko. Antoni odmówił i wprost określił scenariusz jako "bardzo słaby", przez co doszło do konfliktu. Aktor zapewnia jednak, że stryj "przyjął krytykę ze spokojem".
Choć przyczyny rodzinnego konfliktu Pawlickich wydają się oczywiste, to aktor nazywa je wprost. Jak twierdzi, w interesie TVP leżą właśnie podziały, bo skonfliktowanymi ludźmi łatwiej manipulować.
Propaganda, która się tam sączy, utwardza PiS-owski elektorat (...). Media są dziś używane do pogłębiania antagonizmu, bo skłóconymi plemionami łatwiej się zarządza - podsumował.
Co mają wspólnego "Emily in Paris" i "Gierek"?