Smutne wieści nadeszły do polskich mediów w nocy z 10 na 11 czerwca: zmarł Arkadiusz Tomiak, wybitny operator filmowy i laureat nagród filmowych Orły. Miał 55 lat. Filmowiec zginął w poniedziałek na drodze nieopodal Tucholi, w drodze do rodzinnego Koszalina, gdzie obecnie odbywa się festiwal "Młodzi i Film".
Wieść o śmierci wybitnego operatora filmowego, który był autorem zdjęć do blisko 50 filmów, odbiła się w mediach szerokich echem. Odejście Tomiaka jest wielką stratą dla polskiego kina. Mężczyznę pożegnali koledzy i koleżanki z planu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Operator Arkadiusz Tomiak zginął tragicznie. Wstrząsające szczegóły wypadku filmowca
W miarę postępu śledztwa na jaw wychodzą kolejne szczegóły śmierci filmowca. Do tragicznego w skutkach wypadku doszło na drodze wojewódzkiej w Lubiewicach. Auto filmowca wpadło pod tira i momentalnie stanęło w płomieniach. Jak podaje Fakt.pl, śledczy ustalili, że winny tej śmierci jest nieostrożny kierowca bmw. 24-letni mężczyzna wyprzedzał jadące przed nim pojazdy. Gdy znalazł się w pobliżu toyoty, za której kierownicą siedział Arkadiusz Tomiak, doszło do zderzenia trzech pojazdów - bmw, toyoty i tira.
Choć 24-latek był trzeźwy, jego brawurowa jazda doprowadziła do tragedii. Młody mężczyzna usłyszał zarzut spowodowania śmiertelnego wypadku i umyślnego naruszenia zasad ruchu drogowego. Nie przyznaje się jednak do winy. "Fakt" donosi, że winny nie wyraził skruchy i podawał adres zamieszkania, pod którym nie przebywał. Tymczasowo trafił do aresztu na trzy miesiące.
Śledztwo w tej sprawie jest w toku. Przesłuchano świadków zdarzenia, wykonano ekspertyzy, a biegły z zakresu ruchu drogowego ma jeszcze przedstawić swoje stanowisko. Na razie nie wiadomo, z jaką prędkością poruszał się kierujący bmw. Przeprowadzona przez ekspertów sekcja zwłok zmarłego filmowca przyniosła bolesne wnioski. Jak podaje Fakt.pl, śledczy nie mają w zasadzie żadnych możliwości, by ustalić nawet wstępne wyniki.
Niestety, to był bardzo ciężki wypadek. Ciało nie nadaje się do identyfikacji — powiedział szef tucholskiej prokuratury rejonowej, prok. Marcin Przytarski.