"M jak miłość" od ponad 20 lat gromadzi przed telewizorami rzesze widzów, którzy bacznie śledzą zawiłe losy rodziny Mostowiaków i nie tylko. Na przestrzeni dwóch dekad w telenoweli wystąpiło wielu aktorów, którzy postanowili odejść z obsady. Swoją przygodę z idylliczną Grabiną zakończyli m.in. Małgorzata Kożuchowska, Joanna Koroniewska czy Kacper Kuszewski.
Prawdziwi fani zapewne pamiętają, że Artur Barciś również występował w serialu TVP. Aktor zaczął swoją przygodę z "M jak miłość" w 2012 roku i wcielał się w postać Jerzego Kolędy, sąsiada Mostowiaków i ojca Ewy. Początkowo Barciś był krytykowany, że przyjął angaż w tak "przyziemnej" produkcji.
Staram się uczciwie pracować. Choć ostatnio otrzymałem mejlem opinie, że mój udział w serialu 'M jak miłość' to hańba i upadek. Nie uważam tak. Kiedy zaproponowano mi w nim udział, nawet się długo nie zastanawiałem. W powodzi ról komediowych, które grałem przez ostatni czas, dostałem dobrze napisaną rolę dramatyczną - powiedział w 2013 roku w wywiadzie dla portalu Świat Seriali.
Artur Barciś ujawnia kulisy zniknięcia z "M jak miłość"
W 2018 roku Artur zniknął z serialu. Jak się okazuje, nie była to jego decyzja. Aktor zdradził, że po odejściu Kuszewskiego postanowiono nie kontynuować historii jego postaci, która była bezpośrednio związana z losami Marka Mostowiaka. Jak sam wyznał, o tym fakcie nie został nawet poinformowany.
Nie odszedłem z "M jak miłość". To ze mnie zrezygnowano. [...] Nikt mnie nie poinformował nawet, że tej postaci już nie będzie. Po prostu odszedł Kacper Kuszewski i ponieważ ja byłem związany z tą rodziną, to ten wątek poszedł gdzieś w bok. Nie płakałem z tego powodu - powiedział w wywiadzie dla Plotka.
Smutne?