W związku z obowiązującą w kraju żałobą, „Fakt” porzucił swój ulubiony czerwony dla czarnego i zapełnia kolejny numer gazety wspomnieniami o zmarłych w sobotniej katastrofie. Redaktorzy „Faktu” nie byliby sobą, gdyby przy okazji nie znaleźli kogoś, kogo można odsądzić od czci i wiary. Pomijam określenie właścicieli feralnej hali jako zbrodniarzy z krwią na rękach, bo tym zapewne zajmą się adwokaci, ale szczerze zdumiał mnie atak na Janusza Józefowicza, szefa teatru Buffo.
Cóż takiego zrobił Józefowicz? Otóż nie odwołał niedzielnego ani poniedziałkowego spektaklu „Metra”. Za to zarobił na etykietkę barana, przywódcy stada czarnych owiec. Poetyckie porównania redaktorów „Faktu” trącą nieco partyjnymi przemówieniami sprzed pięćdziesięciu lat, ale nie o to chodzi. Józefowicz grzecznie wyjaśnia, że aktorzy nie mają etatu, więc dzień bez spektaklu to dzień bez wypłaty, a Buffo nie jest dotowane przez państwo.
„Fakt” nie daje się udobruchać i gniewnie prawi o upadku ludzi, którzy dla 100 zł beztrosko tańczą i śpiewają wobec takiej tragedii. Święte oburzenie redaktora tabloidu jest co najmniej niestosowne – pomimo śmierci kilkudziesięciu osób w sobotę, nadal w tym kraju zostało kilkadziesiąt milionów Polaków, którzy żyją i chcą zarabiać na życie. Skoro spektakle się odbyły, to widocznie wielu ludzi chciało, pomimo żałoby - a może właśnie z uwagi na nią - oderwać się na chwilę od relacjonujących wciąż od nowa wypadki sobotnie mediów i spędzić dwie godziny, patrząc na scenę.