Rok temu Doda ostatecznie potwierdziła krążące od tygodni plotki i ogłosiła, że jej "ścieżka życia z Emilem dobiegła końca". Podobno ujawnione przez tabloidy tajemnice Emila Haidara, takie jak nieślubne dzieci, wielomilionowe zadłużenie w Urzędzie Skarbowym oraz uzależnienie od alkoholu, niemile ją zaskoczyły. Wprawdzie lojalnie zapewniała, że od dawna wie o wszystkim, jednak sytuacja w końcu ją przerosła.
Na pożegnanie Emil, za pośrednictwem adwokata, zażądał od niej zwrotu wszystkich prezentów, jakie od niego dostała oraz oskarżył ją o... kradzież należącej do niego szafy wraz z zawartością.
Chociaż tamtego czasu minął już rok, Doda ciągle przeżywa nieprzyjemne rozstanie. W uporaniu się z tą traumą na pewno nie pomagają cztery sprawy sądowe, które założył jej były ukochany.
To był mój błąd, ale życie nauczyło mnie szybkiej weryfikacji i oceny facetów - ujawnia w najnowszym wywiadzie dla Vivy. Teraz bardzo pilnuję mojego serca i nikomu tak łatwo go nie oddam. Ostatni raz płakałam po rozstaniu z Emilem. Ten człowiek nauczył mnie tego, czego nie potrafił zrobić nikt inny. Bo nikt tak jak on mnie nie oszukał. Był zupełnie inną osobą niż siebie przedstawiał. Prowadził ze mną grę pozorów, w której sromotnie przegrałam. Dał mi największą i najszybszą lekcję. Zapłaciłam bardzo drogo. Minął równo rok, a Emil, mój narzeczony, który miał zostać moim mężem, założył mi w sądzie cztery sprawy, między innymi o zwrot prezentów i jakieś wymyślone bzdury. A ja się pod koniec go bałam. W końcu spakowałam się i od niego uciekłam. Urażona duma mężczyzny jest chyba gorsza od diabła.
Te niemiłe przeżycia, z których większość jeszcze się nie zakończyła, natchnęły Dodę refleksją, że mężczyzna nie jest jej do niczego potrzebny, a każdy związek to same problemy.
Rzeczywiście, w przypadku Dody najczęściej tak bywa. Co ciekawe, jej poprzedni mężczyźni po rozstaniu zaczęli zachowywać się zupełnie normalnie. Czego nie można powiedzieć o Rabczewskiej, która paliła ich rzeczy na balkonie, wyrzucała na śmietnik i ośmieszała byłych narzeczonych w wywiadach.
Mnie związek kojarzy się z wiecznymi problemami, scenami, poświęceniami - narzeka w wywiadzie. Nie mam już ochoty na masochistyczne zabawy i kolejny zawód. Seks mnie kręcił, kręci i będzie kręcił, ale nie jest już dla mnie najważniejszy. Zresztą nie uciekam przed mężczyznami. Lubię ich, ale już nie pokocham. Zresztą jestem trochę samotnicą, zawsze miałam swoją przestrzeń i było mi z tym dobrze. Kocham swoje łóżko i to, że nikt mi w nim nie chrapie. Codziennie modlę się: "Dziękuję ci, Panie Boże, że mogę się wyspać, wstać po 10 godzinach piękna i wypoczęta". Zero płaczu, zero nieprzespanych nocy, zastanawiania się, gdzie on jest i co robi. A do czego jest mi potrzebny facet? Stać mnie na wszystko. Nie potrzebuję męskich portfeli.
Czyli rzeczywiście trochę się u niej pozmieniało.
**Doda o Majdanach: "Mam nadzieję, że umówimy się na wspólnego grilla!"
**