Los Tomka Kammela powinien być przestrogą dla każdej gwiazdy myślącej o udziale w Tańcu z gwiazdami. Jeżeli odpadniecie wcześnie, możecie stracić wszystko - całą swoją pozycję w mediach.
Krótki flirt z TVN-em kosztował Tomka bardzo wiele – rozzłościł kierownictwo TVP, z której został wyrzucony. Przywrócony niedawno do łask prowadził Pytanie na śniadanie. Zamiast jednak podnieść oglądalność, położył ten program – już niedługo zniknie jego sobotnie wydanie, które nie wytrzymało konkurencji z Dzień Dobry TVN.
Teraz dostaje ostatnią szansę, ale nie jest ona zbyt ciekawa. Wygląda to jak jakieś medialne zesłanie. Otóż Tomek poprowadzi przygodowy teleturniej, który pamiętają być może nasi starsi czytelnicy z pierwszej połowy lat 90-tych. Kammel został prowadzącym formatu sprzed 18 lat - Fortu Boyard, który leciał kilkanaście lat temu na nieistniejącym już kanale ATV.
Był to dziwaczny program, strasznie się wlókł. Gorzej niż obecnie Milionerzy. Nawet jako dzieci czuliśmy, że to jakaś kaszana. Prowadzenie takiego archaicznego formatu z pewnością nie przyniesie Kammelowi chwały.
Obecnie trwają zdjęcia próbne, a także poszukiwanie asystentki Tomka. Musimy być pewni na 100 procent, że Tomek pasuje do tego programu. Jeśli okaże się inaczej, to na pewno poprowadzi inny program w jesiennej ramówce – mówi Jarosław Burdek, zastępca dyrektora TVP2. Castingi mają ruszyć na początku czerwca, a sam program będzie nagrywany we Francji, w Forcie Boyard. Ma powstać 13 odcinków, które wyemitowane zostaną jesienią.
Na co właściwie liczy Dwójka? Że przyciągnie widzów francuskim teleturniejem wymyślonym w 1990 roku? Do tego z Kammelem w roli prowadzącego? Dziwny pomysł.