Nasz informator spotkał niedawno Izę Miko i Maćka Zakościelnego w warszawskim supermarkecie. Zachowywali się dziwnie. A właściwie nie oni, tylko ona. Odnosiła się do swojego chłopaka bardzo ostro, wręcz niegrzecznie. Stawiało go to w kłopotliwej sytuacji, gdyż wokół było sporo ludzi, z ciekawością przyglądających się znanej parze.
Chodziło o drobiazgi, ale Iza zwracała się do Maćka tonem, którym dawała jasno do zrozumienia, że to ona rządzi:
On chciał wziąć snickersy, wtedy Miko zaczęła do niego mówić podniesionym głosem, żeby ich nie brał, bo tuczą - wspomina świadek. Maciek powiedział, że o to nie dba i że bierze je dla siebie, na co Miko powiedziała, że niedługo będzie mu potrzebna dieta. W końcu biedny nie wziął batonów, tylko czipsy. Wtedy Iza naskoczyła na niego, że "od czipsów wyskakują pryszcze".
W rezultacie zakupy zakończyły się na mleku i ziołach do sałatek. Czyli Iza ma dobry wpływ na Maćka. Szkoda tylko, że pomiata nim publicznie w markecie (są znani, ludzie się za nimi oglądali - to nie to samo co anonimowa dziewczyna strofująca anonimowego chłopaka). Świadek wspomina, że Maciek był tym wszystkim bardzo zawstydzony.
Nie pomyślelibyśmy, że jest aż tak "wycofanym" samcem. To pewnie wina tego, że Iza robi się ostatnio coraz popularniejsza, czuje się samodzielna i bardzo pewna siebie.