Lech Wałęsa należy obecnie do czołowych krytyków rządów Prawa i Sprawiedliwości, kierowanego przez prezesa Jarosława Kaczyńskiego. Nie lubią się od 25 lat, czyli odkąd Wałęsa, pełniący wówczas stanowisko prezydenta RP, sprawił, że Jarosław Kaczyński i jego brat poczuli się zmuszeni do opuszczenia Kancelarii Prezydenta. Wcześniej przez rok Jarosław Kaczyński pełnił funkcję jej szefa, zaś Lech Kaczyński był ministrem w Kancelarii.
Od tamtej pory Lech Wałęsa nie wypowiada się zbyt życzliwie na temat prezesa PiS-u, zresztą z wzajemnością. Były prezydent trzy lata temu, w rozmowie z Moniką Olejnik wyznał, że "tych dwóch windowało się nawzajem, ale większej wartości wtedy nie przedstawiali".
Latem tego roku posunął się nawet do obarczenia winą Jarosława Kaczyńskiego za śmierć brata i 95 towarzyszących mu osób w katastrofie smoleńskiej. Wraził nadzieję, że "jak wyjdą taśmy z ostatnich rozmów braci Kaczyńskich, to sprawa będzie oczywista - Jarosław kazał bratu lądować”.
Do swojego ulubionego tematu wraca w najnowszym wywiadzie dla Newsweeka. Według opinii byłego prezydenta, wszystko, co obecnie dzieje się w Polsce, jest rodzajem psychoterapii Jarosława Kaczyńskiego. A ta z kolei staje się coraz bardziej kosztowna dla podatników.
Uśmierzenie bólu, jaki wywołuje poczucie winy za katastrofę smoleńską. To jest główny i chyba jedyny motor działalności Kaczyńskiego - wyjaśnia Wałęsa. Przecież to była jego decyzja, żeby rozpocząć kampanię prezydencką brata w Smoleńsku, zabrać na pokład samolotu całą armię ludzi. Po to, żeby było z przytupem. To była wielka nieodpowiedzialność. Dlatego teraz za wszelką cenę chce się tą winą podzielić z innymi. Znaleźć coś, obojętnie co, żeby można było zrzucić z siebie trochę tej odpowiedzialności. Odegrać się za Smoleńsk.
Przymusowe ekshumacje to czyste wariactwo. Może należałoby zapytać podatników, czy chcą, by władza wydawała na takie działania ich pieniądze? Tyle, że Kaczyński nie cofnie się przed niczym, bo mając tak obciążone sumienie, można albo zwariować, albo popełnić samobójstwo, albo próbować je zagłuszyć, narzucając innym swoją wersję historii.
Przypomnijmy, że decyzja o ekshumacji ofiar katastrofy smoleńskiej wywołała kolejną falę wniosków ich bliskich o zadośćuczynienie, z powodu dodatkowego stresu. Wdowa po generale Andrzeju Błasiku wraz z dziećmi otrzymała niedawno kolejne 750 tysięcy złotych, zaś córka generała Włodzimierza Potasińskiego złożyła wniosek o pół miliona oraz spłatę kredytu hipotecznego.
Zobacz: Córka generała Potasińskiego domaga się pół miliona złotych i... spłaty kredytu mieszkaniowego!