Pod koniec sierpnia zeszłego roku mąż Marty Kaczyńskiej, Marcin D. został zatrzymany przez CBA pod zarzutem wyłudzenia 13 milionów złotych z Państwowego Funduszu Osób Niepełnosprawnych, prania pieniędzy w rajach podatkowych i działania w zorganizowanej grupie przestępczej. Razem z nim wpadła jego wspólniczka Katarzyna M., była żona Artura Boruca i prawdopodobnie kochanka Marcina. W krakowskim areszcie spędził 14 miesięcy. Przez ten czas żona nie odwiedziła go ani razu, chociaż często bywa w Krakowie na Wawelu, gdzie są pochowani jej rodzice.
W międzyczasie Kaczyńska złożyła w sądzie kolejny pozew rozwodowy. Z Marcinem próbuje się rozwieść od prawie trzech lat. Pierwszy pozew wpłynął na początku 2014 roku.
Rozprawa rozwodowa miała odbyć się w maju, ale na przeszkodzie stanęły wybory do Parlamentu Europejskiego. Ponoć stryj Marty uznał, że lepiej nie drażnić wyborców Prawa i Sprawiedliwości rodzinnym skandalem. Kolejny termin wyznaczono na 28 kwietnia zeszłego roku, ale znów trwała kampania wyborcza, tym razem prezydencka.
O tym, że Kaczyńska wysłała do sądu papiery rozwodowe, nie wiedział ani siedzący w areszcie Marcin D. ani jego pełnomocnik. Dowiedzieli się o tym w październiku, gdy Marcin D. opuścił areszt za kaucją, wynoszącą 3 miliony złotych. Tym razem, inaczej niż w zeszłym roku, Marta nie dołożyła podobno ani grosza. Całość kwoty: milion w gotówce i dwa jako zabezpieczenie hipoteczne, zebrali jej teściowie.
Jak ujawniają znajomi Marty Kaczyńskiej, mąż ma do niej żal o to, że nie wykorzystała swoich koneksji rodzinnych do tego, by wyciągnąć go z aresztu. Jak informuje tygodnik Polityka, Marcin D. twierdzi, że sprawa wyłudzenia pieniędzy z PFRON jest "wydmuszką" i prowokacją CBA oraz prokuratury. Chce, by Marta użyła swoich wpływów do tego, by sąd uznał wersję Marcina i oczyścił go ze wszystkich zarzutów. Jeśli Kaczyńska tego nie zrobi, planuje utrudniać jej rozwód jak tylko się da.
Ma do niej pretensje, że po dojściu PiS do władzy nie poprosiła stryjka o wstawienie się za nim - potwierdza znajoma Marty. Ona boi się, że będzie opóźniał procedurę rozwodową. Kiedyś dużo mówił o miłości, ale jak dzisiaj na to patrzę, mocno wątpię. Dla niego Marta była po prostu dobrą partią, córką prezydenta. Myślę, że już wtedy miał plan, jak na plecach teścia zbudować własną karierę.
Podobno Marcin posunął się już do pogróżek.
Wysłał do żony SMS-a, że dopóki będzie miał dozór i zakaz opuszczania kraju, to rozwód będzie przeciągany - pisze Polityka. A dodatkowo zażąda orzeczenia o jej winie. I wtedy ona zobaczy, jak to jest. Niewykluczone, że będzie próbował udowodnić, że żona - prawniczka - doskonale orientowała się w jego interesach.
Wieloletnia przyjaciółka rodziny, Hanna Fołtyn-Kubicka zapewnia, że Marcin D. jest człowiekiem, który nie cofnie się przed niczym. To samo zresztą mówią o nim znajomi: Znajomy o Dubienieckim: "TO TYP STALKERA. By osiągnąć cel, chwytał się różnych metod Z PRZEMOCĄ WŁĄCZNIE"
Od pierwszego wejrzenia nie polubiłam tego człowieka i chyba z wzajemności - przyznaje Fołtyn-Kubicka. Powiedział kiedyś Marcie, żeby zerwała za mną znajomość, bo z jego wiedzy wynika, że jestem agentką STASI. Potrafi kłamać patrząc w oczy. Tymczasem sposób, w jaki wszedł w rodzinę bliskich mi osób przypomina działanie na zlecenie jakiś tajnych służb. Dostanie 10 lat, mam nadzieję. I może być pewny, że nikt mu nie pomoże. Jarosław powiedział, że palcem w bucie dla tego człowieka nie ruszy.