W ostatnim czasie Stany Zjednoczone żyły głównie wyborami, w których o fotel prezydencki ubiegali się Hillary Clinton i Donald Trump.
Kandydatka Demokratów zebrała ogrome poparcie zwłaszcza wśród gwiazd show biznesu. Kibicowały jej m.in. Cher, Jennifer Lopez i Beyonce.
Ostatecznie, wbrew prognozom i ku zaskoczeniu mediów oraz wielu wyborców, wygrał Trump, co spowodowało lawinę protestów i niepochlebnych komentarzy. Gwiazdy w większości oficjalnie odcięły się od nowego prezydenta. Nieoczekiwanie pojawił się jednak artysta, który postanowił iść pod prąd i wyznał, że "gdyby miał zagłosować, głosowałby na Trumpa".
Mowa o Kanye Wescie, który w miniony czwartek zagrał koncert w San Jose w Kalifornii. Raper, który sam widzi siebie w polityce, w dodatku na stanowisku głowy państwa (zobacz: Kanye West chce kandydować na prezydenta USA w 2020? "Bez komentarza!") dokonał ze sceny zaskakującego wyznania.
_Nie głosowałem. Ale jeśli bym to zrobił, głosowałbym na Trumpa! Chciałem to powiedzieć już wcześniej, ale mnie uciszano._
Zebrany na koncercie tłum zareagował na ten komunikat gwizdem i pełnymi złości okrzykami. Nie wiadomo, czy o taki właśnie efekt chodziło mężowi Kim Kardashian, ale pewne jest, że West potrafi sobie wydeptywać ścieżki pod przyszłą polityczną karierę.