Dwa miesiące temu dziennikarze Gazety Wyborczej opisali działalność bohaterki warszawskiej afery reprywatyzacyjnej, Marzeny K. Urzędniczka Ministerstwa Sprawiedliwości w ciągu pięciu lat zarobiła na tzw. dzikiej reprywatyzacji… 38 milionów złotych. W procederze pomagał jej brat prawnik, specjalista od odzyskiwania kamienic. GW szczegółowo opisała sposób działania "grupy odzyskiwaczy", do której należeli biznesmeni i prawnicy. Zajmowali się oni odnajdywaniem dawnych właścicieli lub spadkobierców i odkupywaniem od nich roszczeń, często za skandalicznie niskie kwoty.
Marzena K. kupiła tanio roszczenia, z tytułu których uzyskała od miasta odszkodowania na około 38 milionów złotych. Według śledczych, w Ratuszu musiało działać grono wpływowych znajomych chciwej urzędniczki, którzy przymykali oko na wielomilionowe przelewy spływające z miejskiej kasy na jej prywatne konto.
W sumie grupa wyprowadziła 400 milionów złotych (!) z funduszy publicznych. Wkrótce okazało się, że kobieta zataiła swoje gigantyczne dochody w zeznaniach podatkowych. Specjalna komisja dyscyplinarna ustaliła, że fałszowała PIT-y i dokonywała niewłaściwych korekt, zatajając posiadanie fortuny. W efekcie, w ubiegłym miesiącu została zatrzymana przez Centralne Biuro Antykorupcyjne, i od tej pory znana jest jako Marzena K. W trakcie przesłuchania przyznała się do stawianych jej zarzutów. Za popełnione przestępstwa grozi jej do 8 lat więzienia. Oczywiście, od razu wyszła na wolność za śmiesznie niską kaucją. Obecnie zajmuje się doglądaniem budowy olbrzymiego domu.
Zobaczcie, zapłacili za to wszyscy podatnicy: "Najbogatsza polska urzędniczka" buduje wielki dom... (ZDJĘCIA)
Nie zniechęciło jej to też do walki o kolejne pieniądze. Jak podał TVN Warszawa, K. właśnie wytoczyła władzom miasta cztery procesy (!). Domaga się kolejnych 34 milionów złotych odszkodowania (!) za lokale, do których wcześniej wykupiła prawa od ich spadkobierców. W swoich pozwach wymienia m.in. "wydanie wadliwej decyzji administracyjnej" oraz "bezumowne korzystanie z budynku". Lokale Marzeny K. są w dalszym ciągu użytkowane przez miasto bądź zostały już przez nie sprzedane.
W sprawie jedną z pozwanych stron jest Ratusz. Co powiedzielibyście sędziom, dzięki którym Marzena i jej znajomi zostali milionerami? Dobrze wiedzieli, w jaki sposób kupiła swoje "roszczenia".
Zdziwicie się, jeżeli wypłacą jej kolejne "odszkodowania"?