Metamorfoza Chrisa Pratta była jedną z najgłośniejszych w show biznesie. Pulchny aktor serialowy dostał rolę w Strażnikach galaktyki i ciężko pracował nad swoją sylwetką. W wywiadach kreował się na sympatycznego "sąsiada z naprzeciwka".
Pratt zyskał nie tylko spore grono fanek, ale i został uznany za jednego z bardziej sympatycznych i dowcipnych gwiazdorów. Okazuje się jednak, że nikt nie chciałby podzielić losu jego zwierząt, które z żoną, aktorką Anną Faris, lubią... porzucać.
Po raz pierwszy parę skrytykowano za złe traktowanie pupili w 2011 roku, kiedy Chris pozbył się 15-letniego (!) kota oferując go "komukolwiek" na Twitterze. Faris planowała wtedy ciążę i para uznała, że na przeszkodzie stoi im to, że kot "sra wszędzie".
Podsumowując, choć nie jest to waszym zasranym interesem, popaprańcy, moja żona i ja planujemy powiększyć rodzinę i ABSOLUTNIE NIE MOŻEMY mieć zwierzęcia, które obsrywa nam cały dom. Sorry - napisał na blogu. Jeśli jesteś rodzicem, zrozumiesz to. Jeśli nie, to może tłumaczy, czemu dostajesz wzwodu na widok kota. Tak tylko mówię.
Wpis oburzył wtedy fanów, zwłaszcza rodziców, którzy powiększali rodzinę mając zwierzęta. Dzięki staraniom speców od wizerunku media zapomniały na temat "wzwodu na widok kota" - aż do teraz. Razem z kotem Faris i Pratt postanowili pozbyć się z domu małego psa, którego oddali anonimowym ludziom, nie informując o tym organizacji adopcyjnej. Teraz zwierzę zostało znalezione na ulicy, gdyż nowi właściciele też się go pozbyli. Odpowiedzialność jednak spada na Faris, która nie dotrzymała warunków umowy.
Cztery lata temu Faris przygarnęła ze schroniska psa rasy chihuahua i podpisała dokumenty adopcyjne. W umowie zobowiązała się, że jeżeli kiedykolwiek będzie chciała się pozbyć Pete'a, odda go do schroniska, a jeśli by go porzuciła, będzie musiała zapłacić karę.
Zwierzę zostało znalezione kilka dni temu - błąkając się po ulicy, było niedożywione i wychudzone. Schronisko na podstawie chipa ustaliło, kim są właściciele i wystawiło Faris mandat w wysokości 5000 dolarów. Aktorka kary nie zapłaciła. Para nie porusza też sprawy w mediach społecznościowych.