**_
_**
Jacek Borkowski wiosną tego roku ujawnił, że matka i siostra jego zmarłej 14 stycznia żony, uznały go za złego ojca i próbują odebrać mu opiekę nad 13-letnim Jackiem i 10-letnią Magdą. Na początek szwagierka aktora "zabezpieczyła" biżuterię po zmarłej siostrze oraz prezenty komunijne dzieci, kradnąc je z jego domu. Chociaż, zdaniem znajomych, Borkowski świetnie sobie radzi jako samotny ojciec, a w wychowaniu dzieci pomaga mu mama, która kilka tygodni temu wprowadziła się na stałe do jego domu, rodzina zmarłej żony wystąpiła do sądu o zabezpieczenie kontaktów z dziećmi.
Teściowa i szwagierka nasłały też na niego kuratorkę, której której aktor musiał tłumaczyć, że chociaż jest samotnym ojcem to w domu jednak nie panuje patologia. Osierocone dzieci zostały wysłane na badania psychologiczne w Rodzinnym Ośrodku Diagnostyczno-Konsultacyjnym.
Obecnie w sądzie toczy się proces z powództwa matki i siostry zmarłej żony Borkowskiego, o widzenia z Jackiem i Magdą.
Odczucia są "fantastyczne" - komentuje aktor w rozmowie z Super Expressem. Piękna zabawa. Opadają mi ręce. Podchodzę do tego humorystycznie, bo inaczej nie jestem w stanie i nie zamierzam. To, co się odbywa, to jest kabaret. Dostosuję się do zaleceń jurysdykcji. Jeżeli sąd uzna, że wyniesienie od kogoś z domu bez pozwolenia czegokolwiek nie jest przestępstwem i kradzieżą, to ja się do tego dostosuję.
Jak na moje odczucia i poczucie moralności, to jest to prymitywna kradzież. Mam emocjonalny stosunek do innych spraw - to rzeczy związane z dziećmi, lekcjami, zrobieniem obiadu. To są emocje, to jest problem, a nie tam rozmowy z jedną starą panną, a drugą babcią. Na litość boską, ludzie, puknijmy się w łeb!
_
**
_**