Amerykanie wciąż przeżywają wyniki wyborów prezydenckich, w których wygrał Donald Trump. Choć prezydent elekt zostanie zaprzysiężony 20 stycznia, już wiadomo, że zapowiada się nietypowa kadencja. Trump i jego rodzina niechętnie zrezygnują z życia w luksusie, dużo większym niż to, co ma do zaoferowania Biały Dom.
Ostatnio Trump wywołał ogromne kontrowersje pisząc na Twitterze, że wygrałby nie tylko dzięki zdobytym głosom elektorów, ale i w głosowaniu powszechnym, gdyby od wyniku "odjąć miliony ludzi, którzy zagłosowali nielegalnie". Jest to odpowiedź na podejrzenia, że wyniki w trzech tzw. "wahających się stanach", czyli Pensylwanii, Wisconsin i Michigan, mogły zostać zmanipulowane w systemie elektronicznym.
Teraz Trump podróżuje po USA i przekonuje, że inicjatywa przeliczania głosów w stanie Wisconsin jest "żałosna". Pomysł ten zaproponowała Jill Stein, kandydatka Partii Zielonych, do której dołączyła Hillary Clinton.
Trump mocno podkreśla, że już w styczniu zostanie 45. prezydentem USA. W niedzielę widziano go w Palm Beach na Florydzie, gdzie zamienił swoją wyborczą czapeczkę z hasłem "Make America great again" na nową z wyhaftowanym napisem "USA" i numerem 45 nad uchem. Trump wyjechał ze swojej posiadłości w Mar-a-Lago w towarzystwie żony i syna Barrona, z którymi poleciał prywatnym Boegingiem do Nowego Jorku.