Katarzyna Zielińska po 10 latach postanowiła rozstać się z serialem _**Barwy szczęścia**_, któremu zawdzięcza swoją karierę i popularność. W rozmowie z magazynem Party aktorka wyznaje, że chociaż bardzo przywiązała się do swojej bohaterki, Marty, to jednak doszła do wniosku, że serialowa rola nie pozwala jej rozwinąć skrzydeł.
Czuję, że dałam już tej postaci wszystko, co miałam do zaproponowania - ujawnia Zielińska. Chciałabym, żeby ludzie dobrze zapamiętali Martę, żeby się nią nie znudzili. Chcąc być uczciwą wobec widzów, ale również wobec siebie, muszę się rozwijać. Rola Marty była moją trampoliną. Jestem tego świadoma. Gdyby nie szansa, którą dostałam 10 lat temu od panu Ilony Łepkowskiej i pana Tadeusza Lampki, to pewnie ludzie nie przychodziliby do teatru, żeby oglądać moje spektakle. Każdemu aktorowi życzę, by dostał taką szansę. Dynamika realizacji serialu codziennego jest taka, że chociaż decyzja została podjęta teraz, to na ekranie widzowie będą mogli mnie oglądać najprawdopodobniej do końca tego sezonu, czyli jeszcze kilka miesięcy. Od dwóch lat się nad tym zastanawiałam, a intensywnie - ostatnie pół roku. Ten seria to moje drugie życie, drugi dom. Pan Tadeusz i pani Ilona przyjęli moją decyzję ze zrozumieniem, za co jestem im wdzięczna.
Małgorzata Kożuchowska, odchodząc z M jak miłość, też tak myślała. Dopóki nie obejrzała w telewizji sceny śmierci swojej bohaterki w kartonach. Zobacz: Obraziła się na "M jak miłość"! ZA KARTONY?
Zielińska chyba trochę obawia się, że Łepkowska może szykować jej podobny los, bo na wszelki wypadek podlizuje się "królowej seriali", nazywając ją "najważniejszą osobą w swoim życiu". Cóż, między Kasią i Iloną nie zawsze układało się idealnie. Kilka lat temu Łepkowska nazwała ją "gorszą aktorką, która nigdy nie zagra wielkiej roli".
Ona o tym wie, bo jej to mówię, że nie jest osobą, która zagra w teatrze wielką rolę... - ogłosiła wówczas scenarzystka. Bywają aktorzy gorsi, którzy nigdy wielkich ról szekspirowskich nie zagrają.
Urażona Katarzyna odpowiedziała jej wówczas, że grywała Szekspira, wprawdzie dawno temu, na studiach, ale za to z Jerzym Trelą i dostała piątkę. Zobacz: Zielińska odgryza się Łepkowskiej
Najwyraźniej jednak awantura o Szekspira odeszła w zapomnienie, bo teraz Kasia podkreśla, że każda opinia Łepkowskiej, nawet krytyczna, jest dla niej bardzo cenna.
_**To jedna z najważniejszych osób, jakie w życiu poznałam**_ - zapewnia w Party. Niesamowity człowiek. Jest genialnym obserwatorem i świetnie potrafi słuchać innych, uczy ludzi szczerości i szacunku względem siebie. Nie znosi kłamstw, jest absolutnie lojalna. W mojej branży jest mało takich osób. Przez te 10 lat naszej współpracy nie było takiej sytuacji, by ze mną nie porozmawiała, kiedy ją o to prosiłam, zawsze mogłam liczyć na jej uwagi. Jej krytyka jest zawsze szczera, ale też konstruktywna. To ona pierwsza w mnie uwierzyła. Zobaczyła mnie w monodramie i zaufała młodej, ambitnej góralce. Dała mi od razu główną rolę. Zawsze będę jej za to wdzięczna. Chciałabym otworzyć szampana z panem Tadeuszem Lampką.
Myślicie, że po tych wszystkich miłych słowach czeka ją lepszy koniec niż nieszczęsną Hankę Mostowiak?