W ubiegłym miesiącu media na całym świecie żyły wyborami 45. prezydenta Stanów Zjednoczonych. Zmierzyli się w nich przedstawicielka Demokratów, Hillary Clinton i reprezentant Republikanów, kontrowersyjny miliarder, Donald Trump. Choć do ostatniej chwili sondaże wskazywały na przewagę Clinton, wybory wygrał Trump, co wywołało oburzenie dużej części amerykańskiego społeczeństwa i elit. Wielu celebrytów manifestowało swoje rozgoryczenie w mediach społecznościowych, jednak byli również tacy, którzy twierdzili, że tak naprawdę od początku kibicowali Trumpowi - wśród nich Kanye West, marzący o zostaniu 46. prezydentem.
Teraz amerykański magazyn Time, który od 1927 roku przyznaje tytuł "Człowieka roku" osobie, mającej największy wpływ na bieżące wydarzenia na świecie, uznał, że wyróżnienie to należy się właśnie Trumpowi. Czytając uzasadnienie ciężko jednak rozstrzygnąć, czy jest to coś, z czego należy być w dumnym.
Trudno oszacować skalę zamętu wywołanego przez republikańskiego kandydata - tłumaczą swój wybór dziennikarze Time'a. Tytuł przyznany za przypomnienie Ameryce, że demagogia żywi się desperacją, a prawda jest tylko tak potężna, jak zaufanie do tych, którzy ją wygłaszają. Za oddanie głosu ukrytemu elektoratowi przez upowszechnienie jego gniewu i lęków oraz za budowanie politycznej kultury jutra przez demolowanie wczorajszej.
Trump chyba nie przeczytał uzasadnienia, bo odnosząc się do zdobytego wyróżnienia w programie Today stacji NBC powiedział:
_To wielki zaszczyt. To dla mnie wiele znaczy._
Ujawniono, że na liście osób nominowanych do tegorocznego tytułu znalazła się również Hillary Clinton, jednak podobnie jak w wyborach prezydenckich, zajęła drugie miejsce. Co ciekawe, wśród nominowanych był także Władimir Putin, prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan oraz… Beyonce.