Sofia Vergara dwa lata temu rozstała się ze swoim partnerem, Nickiem Loebem, z którym planowała mieć dzieci z pomocą metody in vitro. Para próbowała zapłodnić surogatkę embrionami powstałymi z połączenia własnych plemników i komórek jajowych. Do zapłodnienia jednak nie doszło, a Sofia zdecydowała się odejść od narzeczonego i związać się z gwiazdorem serialu Czysta krew, Joe Manganiello, za którego wyszła za mąż. Od tamtej pory trwa sądowa batalia o prawa do zarodków, które pozostały niewykorzystane i pozostają zamrożone w laboratorium.
Loeb chciał nimi zapłodnić kolejną surogatkę i samemu wychowywać córki, jednak miał nikłe szanse na wygranie sprawy przed kalifornijskim sądem. Obrońcy aktorki wskazywali, że celem powstania embrionów było stworzenie rodziny przez Vergarę i jej partnera, czyli biologicznych rodziców. Skoro jednak nie są już parą, Loeb nie może domagać się wydania zarodków, które niosą materiał genetyczny gwiazdy. Zgodnie z prawem obowiązującym w Kalifornii, żeby móc skorzystać z embrionów, zgodę musiały wyrazić obie strony. Ponadto, Sofia udowodniła, że jego poprzednie partnerki poddawały się aborcji i żądała ujawnienia ich danych. Biznesmen odmówił jednak spełnienia tych żądań, w efekcie czego sprawa utknęła w martwym punkcie.
Mężczyzna postanowił więc rozwiązać sprawę inaczej. Kilka dni temu do sądu w Luizjanie wpłynął kolejny wniosek - tym razem jednak stroną pozywającą są… embriony Vergary i Loeba. Pozew w ich imieniu złożył "obrońca życia", niejaki James Cabornnet, który nadał zarodkom imiona - Emma i Isabella. Jak argumentuje, utrudniając ich wszczepienie, Vergara "skazuje je na śmierć"… Nie bez powodu udał się z tą sprawą do sądu w tym stanie - ma nadzieję, że tamtejsze, surowe prawo potraktuje sprawę poważniej, niż liberalne, kalifornijskie instytucje.
New York Post cytuje prawnika Vergary, Freda Silberberga:
Mam nadzieję, że pozew nie zostanie nawet uwzględniony, a Pani Vergara nie będzie musiała toczyć kolejnej sądowej batalii.
Nie wiadomo, czy sprawa w ogóle będzie mogła toczyć się przed sądem w Luizjanie, ponieważ Veraga i Loeb nigdy tam nie mieszkali, a klinika in vitro, z której korzystali, znajduje się w Los Angeles. Gdyby jednak uznano roszczenia Cabornneta, byłby to absolutny precedens w amerykańskim prawie.