Doda w atmosferze skandalu rozstała się z zadłużonym milionerem Emilem Haidarem, z którym planowała huczny, medialny ślub. Zdecydowała się na "oczyszczający" wywiad w Vivie, w którym zarzuciła byłemu kochankowi oszustwa i zatajanie przed nią faktu, że jest uzależniony od alkoholu, ma nieślubne dzieci i wielomilionowe długi w Urzędzie Skarbowym.
Przypomnijmy: Doda o Emilu: "Nikt mnie tak jak on nie oszukał"
Na pożegnanie Emil, za pośrednictwem adwokata, zażądał od niej zwrotu wszystkich prezentów, jakie od niego dostała i oskarżył ją o kradzież należącej do niego szafy wraz z zawartością. Założył jej w sumie cztery sprawy sądowe. Na odpowiedź Rabczewskiej nie musiał długo czekać. Postanowiła rozliczyć się z byłym narzeczonym śpiewając w jednej z piosenek, że seks z Haidarem trwał "minut pięć, góra sześć".
Widocznie śpiewanie o traumie, którą przeżyła z byłym ukochanym to dla niej za mało. Postanowiła zemścić się w okrutniejszy sposób. Emil uważa, że to ona porysowała mu luksusowy samochód, czarnego Astona Martina wartego... 850 tysięcy złotych. Haidar zdecydował się złożyć do prokuratury zawiadomienie, że Dorota zniszczyła mu karoserię kluczem, a "potem chciała poprawić nożem".
Rabczewska musiała stawić się na warszawskim komisariacie i złożyć zeznania. Na spotkanie z policjantami zabrała ze sobą prawnika. Jak na swoje możliwości była ubrana skromnie: w długi sweter, beżowy kożuch i ulubione, czarne kozaki od Givenchy.
Wygląda na to, że ani Doda, ani tym bardziej Emil nie odpuszczą. Jak myślicie, czy znajdzie w końcu "miłość życia", z którą nie będzie musiała chodzić po sądach?