Agata Młynarska nareszcie uznała, że ma dość roli worka treningowego, na którym jej były chłopak, Jarosław Kret może do woli wyładowywać swoje frustracje. Nie jest wprawdzie ani w części tak wylewna, jak on i niestety ani trochę go nie obgaduje. Właściwie w ogóle o nim nie mówi. Tym się zasadniczo różnią.
Odnosi się jednak do zarzutu Kreta, jakoby ich związek rozpadł się przez jej pracoholizm: Mam rodzinę, dom i muszę to wszystko utrzymać, ale nieprawdą jest, że nie mam czasu na nic - wyjaśnia Faktowi. Dawno moje życie nie było tak poukładane. Mam teraz czas na treningi w siłowni, spacery w lesie, spotkania z przyjaciółmi. Mój młodszy syn, Tadzio przygotowywał się do matury i starałam się przebywać z nim jak najwięcej. Zawsze znajduję czas na niedzielny obiad, na który przyjeżdżają rodzina lub przyjaciele, Siadamy wtedy przy wielkim stole, jest czas na rozmowę i objadanie się."
Rzeczywiście można odnieść wrażenie, że rozstanie z Kretem bardzo jej służy. Zmieniła się zewnętrznie, być może pod wpływem swojego przyjaciela, stylisty i deklaruje, że jest otwarta na nową miłość. Pod pewnymi warunkami: Jeśli pojawi się ktoś wartościowy i ciekawy, to nie mam nic przeciwko temu, by przyjrzeć się kandydatowi.
Przypomnijmy, jak żalił się ten nie dość wartościowy kandydat: Gorzkie żale Kreta (ŻAŁOSNY WYWIAD)