Na początku listopada Centralne Biuro Śledcze poinformowało, że dokonało aresztowań wśród gangu sutenerów, który prowadził największą i najbardziej luksusową agencję towarzyską w Warszawie. W akcji CBŚ wpadła między innymi kierująca biznesem Karolina P., używająca pseudonimu "Czekolinda", która kierowała biznesem.
29-latka prowadziła agencję towarzyską, która oprócz Polek zatrudniała także kobiety z Ukrainy, Białorusi, Mołdawii, Litwy, Łotwy oraz… Wenezueli. Klienci agencji "Rasputin" potrafili przepuścić w lokalu młodej "burdelmamy" nawet po 100 tysięcy złotych w jedną noc. Dla ich wygody w agencji zainstalowano bankomat. Trudno się dziwić, że "Czekolinda" zdążyła polubić luksusowe życie. Swoimi egzotycznymi podróżami i zakupami z najdroższych butikach chwaliła się w Internecie.
Jak można było się spodziewać, nie odnalazła się w trudnych warunkach aresztu. Super Express donosi, że jej obrońcy próbują wynegocjować dla niej zwolnienie z aresztu za kaucją.
Do prokuratury wpłynął wniosek obrońcy podejrzanej o zmianę stosowanego tymczasowego aresztowania na dozór policji, a także zakaz opuszczania kraju oraz poręczenie majątkowe w wysokości 170 tysięcy złotych w postaci hipoteki - potwierdza Michał Dziekański, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Czyli Karolina P. postanowiła iść w zaparte, że nie odłożyła ani grosza z milionów, którymi obracała w "Rasputinie" i stać ją było tylko na skromne mieszkanko w Warszawie. Przed sądem udaje zaś, że zajmowała się jedynie organizacją imprez.