Natasza Urbańska, jedna z najbardziej nielubianych polskich gwiazd, udzieliła wywiadu w programie Na wyłączność na Dwójce (stacji, której nadal jest oficjalną "twarzą"). Aby zdobyć sympatię widzów opowiadała przesadnie rozanielonym głosem o swoim trudnym dzieciństwie, które upływało pod znakiem gimnastyki.
To było całe moje życie. Mam skłonności sado-masochistyczne. Lubię jak ktoś mnie tak męczy - wyznała szczerze.
Mówiła także o "Mistrzu" Januszu. Jak najpierw jej nie przyjął do teatru, i jak ją później wyłapał z ostatniego rzędu, bo Natasza, jak sama powiedziała, ma "wyjatkowy typ osobowości" i "wielkie zdolności". Niestety, nie opowiedziała, jak trafiła z nim do łóżka i rozbiła jego małżeństwo.
Natasza opowiadała, jak trudna jest jej miłość do Józefowicza: "Janusz jest bezwzględny, ale to jest najbardziej pociągające. Ja w ogóle nie lubię łatwych uczuć, lubię trudne sytuacje."
Prowadząca program Alicja Resich-Modlińska spytała Nataszę czy przypadkiem nie doskweira jej "syndrom drugiego miejsca". Przegrana uczy bardziej niż wygrana - odpowiedziała wymijająco Natasza. Ja nad sobą pracuję. Jestem na scenie, bo to ja powinnam na niej być. Bo jestem najlepsza i na to zapracowałam.
No, w konkursie na narcyzm, Natasza może zapomnieć o drugim miejscu. Bezapelacyjnie wygrywa.
Gdy patrzyliśmy tak na jej słodką buźkę i sztuczne, profesjonalnie minki przed oczami stawał nam cały czas jeden obraz - wspomienie jej biegu z gratulacjami dla Isis Gee, którą chwilę wcześniej pozdrowiła nazistowskim "dość obcych":