Choć najgłośniej mówi się o tym, jak "dobra zmiana" wpłynęła na telewizję, z której zniknęła większość znanych twarzy, do zakrojonych na dużą skalę zwolnień doszło także w państwowych rozgłośniach radiowych. Najwięcej mówiono o rozstaniu z radiem Filipa Chajzera, Tomasza Zimocha i w końcu Jerzego Owsiaka. Twórcy Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy nie spodobało się upolitycznienie Trójki i zatrudnianie w niej współzałożyciela Frondy.
W końcu na zwolnienia i dziwne promocje w stacji postanowili zareagować sami dziennikarze radiowi. Napisali list do prezeski Barbary Stanisławczyk, pod którym podpisało się aż 170 spośród pracowników rozgłośni publicznej. Stanęli w obronie trzech zwolnionych dyscyplinarnie szefów związku zawodowego: Marcina Majchrowskiego z Dwójki oraz Pawła Sołtysa i Wojciecha Dorosza z Trójki. Zarzucono im "stosowanie czarnego PR-u", "destabilizowanie pracy władz radia poprzez publiczne nękanie zarządu żądaniami przystąpienia do mediacji" oraz... "wywieranie presji psychicznej na zarząd".
Oburza nas, że szefowie Związku Zawodowego Dziennikarzy i Pracowników Programu Trzeciego i Drugiego Polskiego Radia stracili pracę, wykonując swoje obowiązki jako przedstawiciele Związku Zawodowego. Nie godzimy się na to, by za takie działania wyciągano konsekwencje wobec ludzi, którzy nas reprezentują. Cała sytuacja w złym świetle stawia Polskie Radio - czytamy. Domagamy się przywrócenia zwolnionych Kolegów do pracy i zaprzestania podobnych działań wobec pracowników i związkowców. Ponawiamy naszą deklarację chęci rozmów oraz - pozostające ciągle bez odpowiedzi ze strony władz spółki - wezwanie do mediacji. Jesteśmy przekonani, że narastający kryzys, który wykracza już poza Polskie Radio, można zażegnać tylko poprzez dialog.
Do Stanisławczyk z listem udało się trzech dziennikarzy radiowej Trójki: Wojciech Mann, Marek Niedźwiedzki oraz Artur Andrus. Jak donosi Gazeta Wyborcza, wszyscy wyszli ze spotkania załamani. Nie tylko dowiedzieli się, że zwolnienia nie będą cofnięte, ale prezeska Polskiego Radia wytknęła im też ich "grzechy". Podobno zarzuciła nawet Mannowi, że... ma "braki warsztatowe". A do tego zasugerowała, że "za długo pracuje w Trójce".
Stanisławczyk była też nieźle przygotowana do rozmowy. Wypomniała dziennikarzom ich wypowiedzi, w których wyrażali niezadowolenie z tego, co się dzieje w Polskim Radiu. Niedźwiedzkiemu wyciągnęła wpis na blogu:
Nigdy nie było tak źle na Myśliwieckiej. Jak grać, co mówić, co robić? Sam muszę się z tym wszystkim mierzyć.
Mannowi z kolei przypomniała o wywiadzie dla serwisu Koduj24, gdzie wprost mówił o fatalnej sytuacji pracowników rozgłośni:
Jest atmosfera przygnębienia i zastraszenia - powiedział wtedy Mann. Robię nadal swoje audycje najlepiej, jak potrafię, bo cały czas mam, i to nie jest próba stworzenia sobie alibi, pewne poczucie odpowiedzialności wobec słuchaczy. Mam z nimi kontakt parę razy w tygodniu i ciągle słyszę: niech pan nie odchodzi, bo skończy się jeszcze jedna rzecz, którą lubimy w Trójce. Stosunkowo mało otrzymuję listów, żebym się wypisał z tego radia. A w związku z tym, że nie jestem już podlotkiem, to przeżyłem różne okresy, systemy polityczne i wiem, że dobrze jest być ze słuchaczami. Oczywiście nie za wszelką cenę. Nie wiem, co może się jeszcze wydarzyć, ale specjalnie nie kryję się ze swoją krytyką zmian, które następują w Polsce.
Rozmowę ze Stanisławczyk Mann skomentował w Wyborczej:
Oczywiście inaczej się czuje ktoś taki jak ja, kto ma za sobą ileś lat pracy, jakiś dorobek i nie jest całkowicie zależny od honorarium Trójki, a inaczej osoba, która ma kredyty, rodzinę i konieczność przyniesienia miesięcznego honorarium - powiedział. No to ci ludzie zwyczajnie się boją i myślę, że po prostu każdego dnia budzą się z lekkim strachem. To jest bardzo nieprzyjemne, ta stęchlizna w powietrzu.
Postawę szefowej skomentował także inny dziennikarz:
Prezes Stanisławczyk stwierdziła, że Program 3 został zawłaszczony przez osobowości i to jest sytuacja nie do przyjęcia - cytuje go Wyborcza. I mówiła to takim tonem jak zawsze, że wszystko wie najlepiej i że to, co mówi, jest najważniejsze, bo napisała wiele książek.
Po ujawnieniu przebiegu spotkania szefowej Trójki z Mannem, Andrusem i Niedźwiedzkim w środowisku radiowym mówi się, że ich dni w rozgłośni są policzone.