Kanye West miesiąc temu trafił na obserwację psychiatryczną do szpitala, gdzie zdiagnozowano u niego "tymczasową psychozę", stany depresyjne i paranoję wskutek której był przekonany, że "ktoś chce go dopaść". Uwierzył też w to, że zostanie kolejnym prezydentem Stanów Zjednoczonych. Jego stan wyraźnie pogorszyła wygrana Donalda Trumpa.
Przy łóżku rapera czuwała Kim Kardashian, która z niecierpliwością czekała na jego powrót do domu. Tak się jednak nie stało. Kanye, po wypisaniu ze szpitala wynajął dom z dala od swojej żony i dzieci i tam kontynuuje leczenie pod opieką prywatnego personelu medycznego.
Raper nie rezygnuje również ze swoich planów wejścia do polityki. Jeszcze przed jego załamaniem nerwowym deklarował, że zamierza startować w wyborach prezydenckich w 2024 roku.
West potraktował sprawę na tyle poważnie, że zamiast odwiedzić rodzinę, wybrał się do Trump Tower na spotkanie z prezydentem-elektem, który o dziwo zgodził się go przyjąć. W trakcie 15-minutowej rozmowy dyskutowali "o życiu" i o "kwestiach wielokulturowych", czym Kanye pochwalił się w serii wpisów na Twitterze.
Okazuje się, że mąż Kim wyszedł z Trump Tower także z pamiątką w postaci najnowszego numeru magazynu Time z Donaldem Trumpem jako "człowiekiem roku" na okładce. Dostał od niego autograf i wzruszającą dedykację:
_Dla Kanye, jesteś wspaniałym przyjacielem. Dziękuję. Donald Trump._
Dumny West pochwalił się zdjęciem na Twitterze.
Myślicie, że to wystarczy, żeby zacząć karierę jako polityk?
— KANYE WEST (@kanyewest) 14 grudnia 2016