Scarlett Johansson sprawiała zawsze wrażenie rozsądnej, mocno stąpającej po ziemi gwiazdy, która nie jest kapryśna, ani zadufana w sobie. Okazuje się, że nic bardziej mylnego!
Uznawana za jedną z najpiękniejszych kobiet świata aktorka czuje się już taką gwiazdą, że postawiła organizatorom festiwalu z Cannes niemożliwe do spełnienia wymagania.
Zastanówmy się - czego trzeba zażądać, żeby nie zgodzili się na to w Cannes?!
Scarlett miała pojawić się na festiwalu w ramach promocji najnowszego filmu Woody’ego Allena, w którym zagrała jedną z głównych ról. Przez parę tygodni organizatorzy negocjowali z Johansson warunki jej udziału w imprezie. Zgodzili się zapłacić za jej przelot, hotel, limuzynę i wyżywienie. Zapewnili, że umówią ją z projektantami, którzy uszyją dla niej całą garderobę i specjalistami od wizerunku, którzy zadbają o pozostałe detale wyglądu. Szacowany koszt za ten zespół makijażystek i fryzjerów to 10 tysięcy dolarów. Dziennie! To jednak nie wystarczyło rozkapryszonej aktorce.
Obsesyjnie dbająca o cerę Scarlett zażądała apartamentu w hotelu poza miastem, gdzie "toksyczne powietrze nie zanieczyści jej skóry". Nie zgodziła się także na malowanie i czesanie w tym samym pokoju co Penelope Cruz, gdyż "to ją za bardzo stresuje". Dlatego organizatorzy mieli zapewnić jej drugi pokój hotelowy, przeznaczony specjalnie do pudrowania nosa. Najdroższą zachcianką były dostarczane jej codziennie świeże trufle i krewetki z Malezji, bez których nie jada żadnego posiłku.
Pomimo tygodni negocjacji i częściowych ustępstw ze strony organizatorów, Scarlett nie przyjechała na festiwal. W wywiadzie dla amerykańskiej gazety wyznała:
Bardzo nie podobało mi się, jak zostałam potraktowana. Nie lubię, gdy nie spełnia się moich oczekiwań. Już na wstępie to była przegrana sprawa! *Nawet jeśli z czasem zgodziliby się zrobić wszystko, o co prosiłam i tak bym nie pojechała. *Nie tak obchodzi się z prawdziwą gwiazdą.
Ale z niej miła i skromna dziewczyna...