Wczoraj w Sądzie Rejonowym Gdańsk Południe odbyła się rozprawa wnuka Lecha Wałęsy, 19-letniego Dominika W., w związku z pobiciem 20-latki przypadkowo spotkanej na ulicy. We wrześniu zeszłego roku dziewczyna wracała z pubu z koleżankami, kiedy zaczepiła je grupka agresywnych mężczyzn. 20-latka tak to wspominała w rozmowie z Faktem:
Zaczęli nas szarpać, koleżanka, która chciała ich rozdzielić, dostała łokciem w nos. Potem też _**dostałam łokciem, upadłam, zaczęli mnie kopać, wśród nich był Dominik W.**_ - opisuje. W tym momencie szła jakaś para, stanęli w naszej obronie i również zostali pobici. Miałam krwiaka wielkości piłki nożnej. Obudziłam się w karetce. Miałam wstrząśnienie mózgu. Po wszystkim korzystałam z pomocy psychiatry, bałam się chodzić sama po mieście.
Co ciekawe, Prokuratura Rejonowa Gdańsk Śródmieście najpierw... umorzyła postępowanie w tej sprawie, argumentując, że obrażenia ciała nie trwały dłużej niż siedem dni. Na wniosek mecenasa Piotra Barteckiego, który wystąpił z prywatnym aktem oskarżenia, dochodzenie wznowiono. Wczoraj miała odbyć się rozprawa, jednak Dominik W. nie stawił się w sądzie, a ten ostatecznie zawiesił postępowanie.
Równolegle, przeciwko wnukowi byłego prezydenta toczy się proces w sprawie pobicia jego dziewczyny. 19-latek rok temu ranił ją dotkliwie nożem. Nieoficjalnie mówi się, że był pod wpływem narkotyków. Podczas zatrzymania, Dominik W. uśmiechał się i manifestował swój lekceważący stosunek do policjantów. Postawiono mu zarzuty znęcania się nad kobietą i uszkodzenia ciała. Za każdy z nich grozi mu do pięciu lat więzienia.
Lech Wałęsa nie skomentował sprawy. Osoba z jego otoczenia w rozmowie z Wirtualną Polską stwierdziła, że skoro "prezydent ma kilkanaścioro wnuków i nie mieszka z nimi pod jednym dachem, to trudno, żeby tłumaczył się za to, co robią".