O tym, że koncertując w USA u szczytu swojej kariery Krzysztof Krawczyk prowadził dość bujne życie, wiadomo było od dawna. Ten motyw przewijał się także w tekstach jego piosenek. Ale na wypadek, jakby ktoś przeoczył fakt, że ćpał, Krawczyk opowiada o tym prasie brukowej.
Brałem wszystko oprócz heroiny - chwali się Super Expressowi. Paliłem trawkę. Próbowałem też grzybków halucynogennych i LSD. Dzięki Bogu, bałem się po tym wychodzić na scenę.
Potem wpadł w lekomanię: Na mojej drodze pojawił się lekarz, który sam był lekomanem. Powiedział mi, że da mi zastrzyk, po którym będę wręcz skakał po scenie. Na moje problemy ze snem też mi dawał odpowiednie tabletki. I tak powoli zacząłem nosić przy sobie torbę leków, które nie były dostępne bez recepty. Uratowała mnie miłość żony i wiara w Chrystusa. Ewa w końcu powiedziała dość.
Powinienem być alkoholikiem, ale nie jestem - mówi Krawczyk. *To dziwne, że się nie uzależniłem po takiej ilości alkoholu, jaki wypiliśmy z Trubadurami. *Zdarzało się wyjść po pięćdziesiątce na scenę gdy nie było ogrzewania. Całe życie trzeźwi nie byliśmy, ale nie przeszkodziło nam to w pracy.
Tego miłego pana będziemy mogli, być może, poznać bliżej jeśli potwierdzą się plotki o tym, że zastąpi Elżbietę Zapendowską w jury programu Jak ONI śpiewają. Ze swoimi poużywkowymi schizami będzie świetnie pasował do Edyty G.