Na długo zanim zaczął karierę aktorską, Arnold Schwarzenegger odnosił sukcesy w kulturystyce. W wielu wywiadach przyznał, że traktował ją jako "przepustkę do Ameryki": już w 1967 roku został najmłodszym zwycięzcą zawodów Mr. Universe. Dzięki nim poznał swojego pierwszego trenera i trzy lata później zdobył prestiżowy tytuł Mr. Olympia.
Schwarzenegger ćwiczył nawet po sześć godzin dziennie, żeby zdobyć upragnione wyróżnienie i dostać się do Ameryki. Dzięki rozwiniętej muskulaturze okrzyknięto go "kulturystą wszechczasów". Jak właśnie wyznał w wywiadzie, tylko z zewnątrz wyglądał na bardzo pewnego siebie. Schwarzenegger stwierdził, że teraz, gdy patrzy na siebie w lustrze, "chce mu się rzygać":
Chce mi się rzygać, jak na siebie patrzę - powiedział. Wcześniej patrzyłem w lustro i myślałem: "Jak taka kupa gówna mogła coś wygrać?".
W wywiadzie Arnold wspomniał też o przygotowaniach do konkursu Mr. Olympia, które były dla niego codzienną walką o zdobycie większej pewności siebie:
Zawsze byłem wobec siebie bardzo krytyczny, nawet gdy byłem u szczytu formy fizycznej. Nie byłem pewny siebie, ale powtarzałem pewne rzeczy tak długo, żeby móc wykonać je wtedy, kiedy będzie czas - powiedział Arnold. Kiedy startowałem w konkursach, ćwiczyłem pozy przed lustrem i robiłem to tak długo, że kiedy wyszedłem na scenę, czułem się komfortowo i pewnie.
Schwarzenegger wyznał też, że zawsze potrafił dostrzec w sobie niedoskonałości, które obniżały mu nastrój. Wiedział jednak, że bez ćwiczeń i zmiany myślenia nie może startować w konkursach ani marzyć o karierze aktorskiej:
Im więcej powtarzasz, wyglądasz pewniej i lepiej. W ten sposób budujesz swoją pewność siebie - powiedział. Zawsze potrafiłem znaleźć w sobie miliony złych rzeczy, które powodowały, że wracałem na siłownię. Ale zacząłem od zmiany myśli.
69-latek przyznał, że teraz też nie może żyć bez ćwiczeń. Chodzi na siłownię rano i wieczorem, po to, żeby jak najdłużej pozostać w formie.