Małgorzata Rozenek przeżyła niedawno bardzo nieprzyjemne chwile. Była współpracownica, z którą celebrytka rozstała się kilka tygodni wcześniej, zaczęła szantażować ją nielegalnie zdobytymi prywatnymi nagraniami.
Okazało się, że w tajemnicy zgrała zawartość telefonu komórkowego Małgorzaty i groziła, że zaniesie jej prywatne zdjęcia do prasy. Podobno zdążyła już odwiedzić kilka redakcji, pouczając dziennikarzy, w jakim kontekście mają opublikować dostarczone przez nią zdjęcia. Znajomi celebrytki ujawnili, że była pracownica źle znosi to, że po programie _**Azja Express**_ kariera Rozenek rozkwitła i jest zazdrosna o jej sukcesy i małżeństwo z Radosławem Majdanem. Podobno celem szantażu było zastraszenie Rozenek do tego stopnia, by wycofała się z show biznesu i zamknęła w domu…
Nikt jednak nie dowie się, co znajdowało się na prywatnych nagraniach Małgorzaty, bo żaden z tabloidów nie zdecydował się ulec szantażystce. Rozenek zaś zagroziła zgłoszeniem sprawy na policję. Na szczęście od kilku lat w polskim kodeksie karnym funkcjonuje pojęcie stalkingu, a sądy wydały już kilka precedensowych wyroków, między innymi w sprawie prześladowców Małgorzaty Kożuchowskiej i Małgorzaty Foremniak.
Była pracownica Rozenek zrozumiała w końcu, że celebrytka szybciej zaryzykuje publikację intymnych zdjęć niż ugnie się przed szantażem.
_**Uciszyła się**_ - ujawnia znajomy Małgosi. Dotarło do niej, że szantaże są karalne. Gosia ma nadzieję, że to już koniec tej nieprzyjemnej historii.
Nie wiadomo jednak do końca, czy zapał szantażystki osłabł, bo przeczytała kodeks karny, czy też dlatego, że nikt nie chciał kupić od niej kompromitujących Rozenek materiałów...