Koniec tego roku jest wyjątkowo smutny dla muzyki i kultury. Tuż po informacji o śmierci George'a Michaela pojawiła się wiadomość o śmierci Carrie Fisher, gwiazdy Gwiezdnych wojen George'a Lucasa. Aktorka przeszła atak serca na pokładzie samolotu i z powodu spóźnionej akcji ratunkowej zapadła w śpiączkę. Zmarła wczoraj w szpitalu w wieku 60 lat.
Wczoraj w serwisie BuzzFeed pojawiło się krótkie wspomnienie Harrisona Forda, który w pierwszych nakręconych częściach Gwiezdnych wojen zagrał Hana Solo, ukochanego granej przez Fisher księżniczki Lei Organy. Ich wyznanie miłości z Imperium kontratakuje stało się jedną z kultowych scen w dziejach kina.
Carrie była jedyna w swoim rodzaju... Błyskotliwa, oryginalna. Zabawna i nieustraszona - powiedział Ford. Żyła pełnią życia, odważnie... Jestem myślami przy jej córce Billie, matce Debbie, jej bracie Toddzie oraz jej licznych przyjaciołach. Wszyscy będziemy za nią tęsknić.
Śmierć Fisher skomentował także George Lucas, twórca Gwiezdnych wojen, który powierzył jej jedną z kluczowych ról w produkcji.
Carrie i ja byliśmy przyjaciółmi przez większość naszego dorosłego życia. Była niezwykle mądra. Utalentowana aktorka, pisarka i komediantka z bardzo bogatą osobowością, która urzekała wszystkich. W "Gwiezdnych wojnach" była naszą wspaniałą i potężną księżniczką - zadziorną, mądrą i pełną nadziei w roli, która była dużo trudniejsza niż wydaje się większości ludzi - napisał, a reżyser Przebudzenia Mocy, J.J. Ambrams dodał: Nie trzeba było znać Carrie Fisher, żeby zrozumieć jej siłę. Była dokładnie tak błyskotliwa i piękna, silna i wspaniała, zadziorna i zabawna jak można sobie było wyobrazić. To niesprawiedliwe, że ją straciliśmy. I byliśmy błogosławieni mogąc z nią w ogóle być.