Michał Piróg, tancerz, choreograf, zawodowy juror i prowadzący programów rozrywkowych, dwa lata temu postanowił przekwalifikować się na pisarza i radzić innym, jak mają żyć. W swojej najnowszej książce Wszystko jest po coś wyjaśnia, że należy zacząć od odpowiedzi na pytanie "kim jestem". Potem wystarczy tylko być sobą, uwierzyć w siebie, nie rozpamiętywać porażek i poznać zasady gry, jaką jest życie.
Sam Piróg, jak wyznaje w Vivie, doskonale umie zastosować te zasady w praktyce. Może za wyjątkiem dbania o przyjaciół. Jak ujawnia, stara się nie przywiązywać do ludzi. Nie uznaje też przyjaźni na całe życie i woli stale zmieniać otoczenie.
Nie interesują mnie rytuały typu: mam przyjaciół od lat, spotykam się z nimi na kawę i pogaduszki. Nie! One tylko zapełniają poczucie pustki i dają poczucie stabilizacji i bezpieczeństwa - wyjaśnia w wywiadzie. Narzucamy sobie pewnego rodzaju schematy, które dają nam poczucie, że nasze życie jest pełne i ułożone. Dla mnie to samoograniczanie się. Można na całe życie zamknąć się w pewnej grupie osób, z którymi czujesz się bezpiecznie i definiować ich jako swój świat. Można i tak. Ja wolę jeździć w różne miejsca, spotykać nowych ludzi, którzy otworzą mi oczy na zupełnie nowe rzeczy, o których wcześniej miałem prawo nie wiedzieć. A może właśnie są moim przeznaczeniem. Przecież ono samo mnie nie znajdzie. Prawda też mnie nie znajdzie. To ja muszę znaleźć ją. Bywa i tak, że trzeba iść na koniec świata, żeby znaleźć to, co miało się na wyciągnięcie ręki. Ale podróż odbyć trzeba, bo jak by się siedziało na miejscu, to może nigdy w życiu nie spojrzałoby się na tę jedną osobę.
Michał chyba jeszcze jej nie spotkał, bo, jak ujawnia, z ludźmi rozstaje się raczej bez żalu.
Jestem jedną z setek, o ile nie tysięcy osób, aktualnie żyjących na świecie, którzy totalnie postawili na siebie. To nie egoizm, bo stawiając na siebie nie krzywdzę wszystkich dookoła - wyjaśnia w Vivie. Chodzi o to, że nie pozwalam innym ludziom wpływać na to, co się stanie ze mną. A jeśli komuś to nie pasuje, to się rozstajemy. Po co trzymać kogoś na siłę? Mam być z kimś, kogo nie kocham, tylko dlatego, że jest mi w miarę wygodnie i bezpiecznie? Nie chcę godzić się z losem tylko go kształtować. Niczego nie robię na pół gwizdka. Jeśli stwierdzam, że na przykład pójdę na siłownię, ale okazuje się, że będę miał czas pochodzić tylko przez trzy tygodnie, to nie idę w ogóle, bo po co?
Wywiad z Pirógiem daje obraz tego, jak wyglądają "pisane" przez niego książki... Kupilibyście?