Pod koniec roku Donald Trump, przygotowujący się do zaprzysiężenia na 45. prezydenta USA, musiał zmierzyć się z odmowami kolejnych gwiazd muzyki, które nie chcą zaśpiewać podczas inauguracji prezydentury. W końcu jedyną opcją okazało się zatrudnienie... chóru mormonów. Po tej decyzji pierwsi chórzyści zaczęli rezygnować z pracy.
Z politykiem nie chcą mieć nic wspólnego także projektanci, którzy ubierali Obamów. W odpowiedzi Trump napisał na Twitterze, że nie chce celebrytów na ceremonii, bo są bezużyteczni, skoro i tak nie byli w stanie pomóc Hillary Clinton.
Ostra odpowiedź Trumpa nie oznacza, że postanowił przestać otaczać się gwiazdami show biznesu. Ostatnio wyściskał się przed kamerami z Kanye Westem, a w Sylwestra zorganizował w swojej posiadłości Mar-a-Lago w Palm Beach wielki bal, na który zaprosił wpływowych znajomych. Wśród nich pojawili się Sylvester Stallone w towarzystwie żony Jennifer Flavin.
Podczas imprezy gości zaproszono do pałacowych wnętrz posiadłości Trumpa, gdzie na scenie na żywo występował zespół Party on the Moon. Gospodarz złożył życzenia gościom i internautom, publikując na Twitterze wpis skierowany także do swoich wrogów.
Szczęśliwego Nowego Roku wszystkim, włączając w to moich licznych wrogów oraz tych, którzy walczyli ze mną i ponieśli taką porażkę, że nie wiedzą, co ze sobą zrobić. Z wyrazami miłości! - napisał prezydent-elekt.
Internauci przypomnieli, że "życzenia" przypominają te, które Trump napisał na Twitterze trzy lata temu, "życząc najlepiej nawet hejterom i frajerom".
Zobaczcie zdjęcia z ostatniej imprezy Trumpa przed zaprzysiężeniem: