Od wczoraj polskie media żyją aferą z Ryszardem Petru w roli głównej. Zdjęcie, na którym widać szefa Nowoczesnej na pokładzie samolotu lecącego w Sylwestra na Maderę wywołało skandal. Podczas, gdy polityk relaksował się z Joanną Schmidt, ich partyjni koledzy protestowali w Sejmie. Skandal próbowali załagodzić posłowie Nowoczesnej tłumacząc, że Petru wyjechał na... "zaplanowany wyjazd w sprawach partyjnych". Nie dodali jakie sprawy miał załatwiać 31 grudnia. Zobacz: Posłanka Nowoczesnej broni Petru: "To sprawy wewnętrzne partii!"
W końcu Ryszard Petru, który od dwudziestu lat jest żonaty z Małgorzatą i ma dwie córki, skomentował sprawę wakacji z wpatrzoną w niego Schmidt. Lider Nowoczesnej pojawił się dzisiaj w Sejmie, gdzie unikał tematu i mówił dziennikarzom o proteście:
Wolelibyśmy rozwiązania, które nie doprowadzą do konfrontacji i mamy jeszcze kilka dni na to. Padają propozycje kompromisowe i takich rozwiązań będziemy szukać. Nie chciałbym deklarować, jak się to skończy. Jestem umiarkowanym optymistą. W ciągu ostatnich kilku dni byłem w kontakcie w sprawach rozwiązywania kryzysu i jestem umiarkowanie optymistyczny, że da się ten kryzys rozwiązać, ale to wymaga chęci ze wszystkich stron i dużo większej dozy zaufania niż dotychczas.
Pytany o wyjazd krótko stwierdził, że "było to z jego strony niezręczne, ale był to wyjazd prywatny". Dodał też, że nie poleciał razem ze Schmidt na Maderę.
Ze zdjęcia wynika, że wyjazd był rzeczywiście prywatny. Petru nie wyjaśnił, czy o ich urlopie wiedziała żona.
Petru odniósł się również do słów swojej partyjnej koleżanki, Katarzyny Lubnauer, która tłumaczyła go przed dziennikarzami twierdząc, że poleciał na egzotyczną wyspę w sprawach służbowych. Lider Nowoczesnej stwierdził, że jej słowa to wynik "problemów z komunikacją". Sama Lubnauer mówiła dzisiaj, że jej poprzednie wypowiedzi bazowały na "informacjach od partyjnych kadr". Być może także nie mieli precyzyjnych informacji - dodała.