Justyna Steczkowska szuka coraz to nowych pomysłów na swoją karierę. Niestety, nie do końca jest w tym oryginalna. Kiedy nagrała utrzymaną w bałkańskich klimatach płytę I na co mi to było? z Bobanem Markoviciem, fani dopatrzyli się zbyt daleko idących podobieństw do wcześniejszego o 16 lat albumu Kayah i Gorana Bregovicia. Zaś kiedy Jusia ogłosiła, że zaśpiewa z Jose Carrerasem na koncercie w Krakowie, wszyscy przypomnieli sobie, że ze światowej sławy tenorem występowała wcześniej Edyta Górniak, na koncercie w Trójmieście.
Zresztą pech nie przestał prześladować Steczkowskiej. Na koncert w Krakowie ostatecznie w ogóle nie dotarła. Podobno helikopter, którym leciała z Torunia, nie mógł wylądować ze względu na trudne warunki atmosferyczne. Ostatecznie Justynie udało się ubłagać śpiewaka, by wystąpił gościnnie na jej urodzinowym koncercie w Operze Leśnej latem zeszłego roku. Przypomnijmy: Steczkowska w końcu wystąpiła z Carrerasem! (ZDJĘCIA)
Teraz zaś postanowiła pójść za ciosem i zaśpiewać z Andreą Bocellim. Piosenkarka wymyśliła sobie, że dzięki temu dołączy do eksluzywnego grona gwiazd, które zaszczycił wspólnym występem i do którego należą między innymi Barbra Streisand, Celine Dion i Sarah Brightman.
Kłopot w tym, że Bocelli do tej pory o niej nie słyszał. Podobno gotów jest zaryzykować, ale nie za darmo. Steczkowska oczywiście domaga się, by zaśpiewał z nią swój największy przebój Time To Say Goodbye, a to nie wyjdzie tanio.
Justyna musi na to poświęcić 200 tysięcy złotych, ale stwierdziła, że będzie warto - ujawnia w Fakcie osoba z otoczenia artystki. Czuje się wyróżniona, że dołączy do ekskluzywnego grona, bo Andrea nie śpiewa z byle kim.
To oczywiste. Tylko z tymi, którzy mają wolne 200 tysięcy złotych.