W zeszłym roku, po sześciu latach przerwy, Polsat zdecydował się reaktywować kolejny, po Idolu, przebój sprzed lat. Mimo że wśród fanów sitcomu Daleko od noszy przeważa opinia, że bez Anny Przybylskiej serial nie będzie taki sam, ekipa przystąpiła do kręcenia nowego sezonu. W trosce o oglądalność, producenci zdecydowali się do jednej z epizodycznych ról zaangażować Dodę. Piosenkarka chętnie się zgodziła, bo po roli w Słowniku ptaszków polskich w kierowanym przez Tomasza Karolaka Teatrze IMKA, na nowo uwierzyła w swój talent aktorski.
Przed laty Janusz Józefowicz, pod którego skrzydłami próbowała swoich sił w Teatrze Buffo, zniechęcił ją do aktorstwa. Ostatnio jednak Rabczewska znów nabrała wiary w swoje możliwości. Zwłaszcza odkąd nowy chłopak załatwił jej rolę w nowym Pitbullu Patryka Vegi. Podobno ma ostro namieszać w związku Majamiego z Olką.
Na razie Doda spełnia się aktorsko na planie sitcomu. Podobno wypadała tak dobrze, że producenci postanowili nawiązać z nią dłuższą współpracę. Piosenkarka zagra sanitariuszkę Anielkę. Ten pomysł wzbudził entuzjazm Krzysztofa Kowalewskiego, wcielającego się w ordynatora Łubicza.
Widziałem Dodę w teatrze i uważam, że to bardzo utalentowana osoba. Zatrudnienie jej to świetny ruch ze strony produkcji "Daleko od noszy" - komentuje w Fakcie. Serial stracił świetną aktorkę jaką była Ania. To wielka strata i trzeba było jakoś tę pustkę wypełnić nowymi bohaterami. Myślę, że Doda przez jej osobowość wniesie do nas nową energię, która jest nam potrzebna. Taką dobrą energię wnosiła Ania, ale trzeba iść dalej. Cieszę się, że będziemy razem grać.