Po tym jak Amy Winehouse ogłosiła, że jej dom jest nawiedzany przez agresywnego ducha o imieniu Henry, rodzice i jej bliscy przyjaciele uznali, że to ostatni moment, aby wysłać ją na odwyk. Wszyscy zebrali się w wynajętym przez piosenkarkę pokoju hotelowym i po długich kłótniach wymusili na niej zgodę na poddanie się leczeniu.
Za parę dni Winehouse poleci do Izraela, gdzie w ściśle strzeżonym ośrodku podda się intensywnej detoksykacji. Następnie uda się do Brazylii, gdzie specjaliści od uzależnień pomogą jej uporać się z autoagresją i napadami depresji.
Nasz ośrodek stosuje najnowocześniejsze metody walki z narkotykami – wyznaje w wywiadzie dla brytyjskiej gazety szef kliniki, Andre Waismann. Zanim nasi pacjenci poddadzą się leczeniu, dokładnie opisujemy cały proces, aby wiedzieli, co ich czeka. Amy wyraziła zgodę na poddanie się terapii i podpisała wszystkie potrzebne papiery.
Wszyscy moi pacjenci są zdrowi i pozostają czyści. Ludzie myślą, że uzależnienie to problem psychologiczny i społeczny. Nic bardziej mylnego. Należy wyleczyć narkomanów z ich schorzeń neurologicznych i oczyścić organizm z toksyn. To jedyna skuteczna metoda!
Amy Winehouse zostanie poddana 36-godzinnej terapii, za którą zapłaci 12 800 dolarów. Czy niecałe dwa dni leczenia wystarczą, żeby raz na zawsze zerwała z nałogiem?