W Wigilię mediami wstrząsnęła wiadomość o śmierci George’a Michaela. Muzyk zmarł w swojej willi, w wieku 53 lat. Ciało znalazł jego partner, fryzjer Fadi Fawaz. Od początku podejrzewano, że przedwczesna śmierć gwiazdora może być związana z jego uzależnieniem od narkotyków, jednak oficjalnie podano, że przyczyną była niewydolność serca. Teraz śledczy ponownie skłaniają się ku tezie, że George mógł przedawkować.
Policja ponownie przesłuchała partnera piosenkarza, który twierdzi, że w Wigilię nie widział się z nim, bo... spędził noc w samochodzie, a ciało znalazł później.
W swoim oświadczeniu Fawaz zeznał:
Mieliśmy jechać na świąteczny obiad. Spędziłem noc w samochodzie, potem poszedłem go obudzić. Leżał spokojnie w łóżku. Nie wiem, co się stało. George nie mógł doczekać się świąt Bożego Narodzenia i ja też.
Śledczy zamierzają przesłuchać również bliskich, przyjaciół i sąsiadów, zanim wyślą raport do koronera Oxfordshire, Darrena Saltera.
Jest to standardowa praktyka w przypadkach takich jak ten, aby umożliwić koronerowi ustalenie okoliczności śmierci - mówi rzecznik.
Okazuje się, że pierwsze pośmiertne badanie dało niejednoznaczne wyniki i dopiero szczegółowe badania toksykologiczne mogą rzucić nowe światło na śmierć Michaela, która dotąd była sklasyfikowana jako "nie budząca wątpliwości".
Póki co policja zaprzecza, że śledztwo ma charakter kryminalny, ale potwierdza, że w sprawę zaangażowano detektywów.
Jak podaje Daily Mail, detektywi zażądali zdjęć z agencji paparazzi, żeby sprawdzić, kto wchodził i wychodził z domu Michaela w dniu jego śmierci.
Jest bardzo prawdopodobne, że dochodzenie zmieniło charakter po tym jak w sylwestrową noc na Twitterze Fawaza pojawiła się seria niepokojących wpisów, z których wynikało, że Michael planował popełnić samobójstwo.
Na drugi dzień Fawaz twierdził, że padł ofiarą ataku hakera.
_**Jestem w szoku, to przerażające. Ja tego nie napisałem**_ - powiedział.
Wierzycie, że mówi prawdę?