Już 20 stycznia na Kapitolu w Waszyngtonie Donald Trump zostanie zaprzysiężony na 45. prezydenta USA. Przed objęciem urzędu prezydent elekt zajmuje się uciszaniem licznych kontrowersji wokół swojej wygranej. Jednocześnie rozlicza się ze swoimi przeciwnikami - politykami i celebrytami, którzy poparli w wyborach Hillary Clinton. W "życzeniach" noworocznych stwierdził, że "ponieśli taką porażkę, że nie wiedzą, co ze sobą zrobić". Potem zajął się... oglądalnością show Arnolda Schwarzeneggera.
Sukcesy kontrowersyjnego biznesmena sprawiły, że wiele sławnych osób zaczęło myśleć o prezydenturze. Co ciekawe, bardzo konkretne plany zdaje się mieć Mark Zuckerberg. Jeden z najbogatszych ludzi na świecie najwyraźniej postanowił, że... sam zostanie prezydentem za cztery lata. Twórca Facebooka podjął ostatnio szereg działań, które według obserwatorów jego kariery jednoznacznie wskazują na to, że biznesmen ma polityczne ambicje.
Jednym z działań zdradzających plany Zukerberga, było zdobycie przez niego ponad 30 procent udziałów w Facebooku. Dzięki temu może jednocześnie mieć wpływy w firmie i obejmować funkcję w rządzie. Gdyby miał mniejszy udział, musiałby starać się o zgodę zarządu na to, by pełnić funkcję publiczną. Bez niej mógłby zajmować jedynie stanowisko o kadencji nie dłuższej niż dwa lata.
O politycznych ambicjach Zuckerberga świadczy też to, że przedsiębiorca ostatnio poinformował wszystkich, że "nie jest już ateistą", bo... doszedł do wniosku, że "religia jest bardzo ważna". W minione święta złożył życzenia zarówno z okazji Bożego Narodzenia, jak i Hanuki. Dla dużej części Amerykanów religijność prezydenta jest bardzo istotną kwestią. Ateista nie ma praktycznie szans na zwycięstwo w bardziej konserwatywnych stanach. Mark zaangażował się też bardzo intensywnie w działalność charytatywną, co także ociepla jego wizerunek i poprawia kontakty z liderami społecznymi oraz politycznymi sponsorami.
Choć dzisiaj 32-letni Zuckerberg nie mógłby ubiegać się o urząd prezydencki, bo jest o 3 lata za młody, w 2020 roku będzie mógł to zrobić bez żadnych przeszkód. Ma też na to znacznie więcej pieniędzy niż Donald Trump.
Myślicie, że za cztery lata spróbuje sięgnie po władzę w USA?