Maja Sablewska sześć lat temu postanowiła przestać być tylko menedżerką gwiazd, lecz stać się jedną z nich. Zaczęła od metamorfozy zewnętrznej. Przeszła na restrykcyjną dietę i zmieniła sobie twarz. Od tamtego czasu szła w zaparte, że jedno ma związek z drugim i "zmiana żywienia spowodowała zmianę rysów twarzy": "Zmiana żywienia spowodowała zmianę rysów mojej twarzy!"
Celebrytki chętnie dokuczają w ten sposób kobietom, których nie stać na drogie zabiegi medycyny estetycznej. Wmawiają im, że wygląd to "zasługa diety i genów" albo jogi i jeśli ktoś nie wygląda tak dobrze, to widać za mało się stara.
W końcu Maja zorientowała się, że nikt jej już nie wierzy. W niedawno udzielonym wywiadzie przyznała się do ostrzykiwania. Jak zaznaczyła, z zabiegów korzystała tylko "eksperymentalnie". Eksperyment nie całkiem się udał, bo Maja uzależniła się od zabiegów do tego stopnia, że musiała zapisać się na terapię: Sablewska wyznaje: "Eksperymentalnie korzystałam z medycyny estetycznej"
Podobny kłopot ma z tatuażami.
Jestem uzależniona od tatuaży - ujawnia w rozmowie z magazynem Gwiazdy. Na tych, które mam, z pewnością się nie skończy.
Okazuje się, że stylistka, która przekonuje Polki, że depresję da się wyleczyć za pomocą dobrze skomponowanej zawartości szafy, ma obsesyjną potrzebę upiększania swojego ciała.
Pierwszy tatuaż zrobiłam na plecach pomiędzy łopatkami. Napis "Everything happens for a reason" to moja filozofia życiowa - wyznaje w tabloidzie. Dla mnie rozmowa o tatuażach jest trochę jak rozmowa o seksie. To intymny temat. Mam wrażenie, że gdy ktoś je zobaczy, to wszystko z nich wyczyta. Każdy tatuaż coś znaczy, każde słowo ma ogromną wartość.
_
_