Od początku stycznia kariera polityczna Mateusza Kijowskiego stoi pod dużym znakiem zapytania. Dwa tygodnie temu wyszło na jaw, że przelał na konto swojej prywatnej firmy 90 (później okazało się, że aż 120) tysięcy złotych pod pretekstem "wynagrodzenia za usługi informatyczne".
Pieniądze pochodziły od sympatyków Komitetu Obrony Demokracji i były przelewane na konto firmy żony, by ukryć je przed byłą żoną i komornikiem, ścigającym Kijowskiego za długi alimentacyjne wobec trójki dzieci.
Ponieważ lider KOD idzie w zaparte i powtarza, że mimo kompromitacji nie zamierza ustąpić z funkcji, Zarząd Komitetu Obrony Demokracji opublikował właśnie oficjalny komunikat, w którym wzywa go do natychmiastowej dymisji i potwierdza, że nie zwrócił on pieniędzy za dwie wystawione KOD-owi faktury.
Zarząd stwierdził, że środki finansowe wypłacone spółce MKM Studio tytułem faktur nie zostały zwrócone do Stowarzyszenia do dnia 16.01.2017 - brzmi jeden z punktów oficjalnego pisma opublikowanego przez Biuro Prasowe Komitetu Obrony Demokracji. Zarząd podjął uchwałę, wyrażającą brak zaufania do przewodniczącego Zarządu Stowarzyszenia Komitet Obrony Demokracji Mateusza Kijowskiego i wzywającą go do niezwłocznego ustąpienia z funkcji przewodniczącego Zarządu.
Oznacza to, że Mateusz Kijowski nie wywiązał się swojego zapewnienia o przelaniu wynagrodzenia za usługi informatyczne, które według jego tłumaczeń "pomyłkowo" wpłynęły na konto spółki za faktury wystawione we wrześniu i październiku 2016. Zarząd zapowiedział również rozwiązanie umowy z obecnym biurem rachunkowym i wdrożenie programu naprawczego, połączonego z kompleksowym audytem. Nad działaniami Komitetu od dzisiaj ma czuwać Krzysztof Łoziński.