Trójmiejska policja nadal pracuje nad sprawą 38-letniego Krystiana W., znanego lepiej jako "Krystek", oskarżonego o molestowanie seksualne i gwałty na 40 (!) młodych dziewczynach.
O "biznesmenie z Wejherowa" zrobiło się głośno dwa lata temu, gdy samobójstwo popełniła 14-letnia Anaid. Nim dziewczynka rzuciła się pod pociąg, miała wyznać koleżance, że Krystian W. "zwabił ją do mieszkania, odurzył narkotykami i zgwałcił".
Wkrótce na policję zaczęło zgłaszać się coraz więcej poszkodowanych. Okazało się, że gwałciciel "wyłapywał" swoje ofiary pod szkołami, zabierał do klubów i upijał, proponował pożyczki, a pod pretekstem spłaty długów żądał, żeby nastolatki uprawiały z nim seks. Zbliżenia filmował telefonem komórkowym, a zarejestrowane materiały służyły mu potem do szantaży. W końcu Krystek trafił do aresztu, jednak nie w związku z gwałtami, a ze sprawą sprzed czterech lat, kiedy to przyjął skradziony samochód i podrobił tablice rejestracyjne. W trakcie zatrzymania Krystiana W. policja zabezpieczyła około stu filmów, którymi szantażował swoje ofiary.
Choć "przedsiębiorca" był dobrze znany wymiarowi sprawiedliwości już wcześniej, wszystkie sprawy toczące się przeciwko niemu umarzano w dziwnych okolicznościach. Mówiło się, że miał mocne "plecy", które od lat chroniły go przed odpowiedzialnością karną.
Oskarżony od początku twierdzi, że jest niewinny. Jego obrońca podtrzymuje tę wersję, obarczając winą... zgwałcone dziewczyny. Zobacz: Obrońca Krystka: "Do gwałtu nie doszło. To była propozycja pokrzywdzonej!"
W toku śledztwa Krystianowi W. postawiono łącznie już 26 zarzutów, m.in. usiłowania gwałtu, gwałtu, nakłaniania do prostytucji, podawania środków odurzających oraz czerpanie korzyści z prostytucji.
Teraz do tamtych zarzutów dołączono trzy nowe.
Podejrzany mógł się dopuścić m.in. zgwałcenia osoby poniżej lat 15 i obcowania płciowego z osobą poniżej lat 18, nadużywając zaufania pokrzywdzonej oraz oszustwa na szkodę Skarbu Państwa - poinformowała w komunikacie gdańska policja.
Za popełnione przestępstwa Krystkowi grozi 12 lat pozbawienia wolności, jednak pomimo bardzo bogatego materiału dowodowego dotąd nie udało się go skazać.