Ivan Komarenko, mimo wysokich ambicji, nie zrobił zawrotnej kariery. Jako połowa duetu Ivan&Delfin, już bez Delfina, próbował wylansować przebój Jej czarne oczy w kilku wersjach językowych. Niestety, nie pomogło ani to, ani kolejne trasy koncertowe. Z tych Ivan ma raczej smutne wspomnienia: Komarenko: "Na koncercie ktoś rzucił we mnie psem!"
Na ostatnich wakacjach też nie miał lekko: Stado psów pogryzło Ivana Komarenko w Egipcie!
W końcu do Ivana zaczęło docierać, że jego kariera chyli się ku upadkowi. Jedyną telewizją, która chce jeszcze go promować, jest odmieniona telewizja publiczna, która zaprasza Komarenkę do programów śniadaniowych.
We wczorajszym wydaniu Pytania na Śniadanie kamera "zaskoczyła" Ivana w rosyjskiej łaźni, czyli w bani. Siedział tam nakryty czerwonym ręcznikiem i opowiadał reporterowi o zaletach korzystania z łaźni. Jemu pomogła na kręgosłup:
Miałem taki epizod, bo miałem problemy z kręgosłupem, no bo wiesz, tańczę na scenie, wysoki jestem. Któregoś dnia wszedłem do takiej mocno rozpalonej bani, wyprostowałem się na takich deseczkach, wróciłem do domu, zjadłem kolację i stwierdziłem, że nie mam żadnych problemów. Do dzisiaj wspominam ten epizod, że ta rosyjska bania wyleczyła mnie z problemu - opowiadał.
W trakcie wywiadu Ivan był okładany po nogach i klatce piersiowej brzozowymi witkami przez kolegę. Poza zakończeniu wywiadu, jak zapowiedział Komarenko, miała zacząć się "ostra jazda", ale tego na szczęście kamery TVP już nie pokazały.
Zobaczcie jak Ivan ratuje swoją karierę w telewizji. Chcielibyście usiąść z nim w bani?