W październiku zeszłego roku media obiegła informacja, o tym że Kim Kardashian została napadnięta w apartamencie w jednym z paryskich hoteli. Sprawcy mieli celować do niej z broni, "związać ją, zakneblować i włożyć do wanny". Zobacz: Opublikowano zeznania Kim po napadzie w Paryżu. "ZWIĄZALI MNIE, OKLEILI TAŚMĄ, włożyli do wanny"
Ich łupem padła biżuteria warta 11 milionów dolarów, w tym pierścionek zaręczynowy celebrytki. Po tym zdarzeniu Kim wycofała się z życia publicznego. Zaczęła nawet chodzić na terapię, która miała wyleczyć ją z "traumy". Ostatecznie pomocne okazało się opowiedzenie o wszystkim w rodzinnym reality show.
W związku z napadem na celebrytkę francuska policja zatrzymała 16 osób. Śledczym udało się dotrzeć do podejrzanych dzięki odnalezionym w pokoju śladom DNA. Zobacz: Francuska policja ARESZTOWAŁA 16 OSÓB zamieszanych w napad na Kim Kardashian!
Niestety dla Kim, raczej nie ma co liczyć na to, że skradzione kosztowności uda się odzyskać. Potwierdza to Jerome Guillochon, prezes francuskiej Federacji Jubilerów. Według niego złodzieje posiadają w dzisiejszych czasach specjalistyczny sprzęt, łącznie z laserami niezbędnymi do cięcia i wypalania, dzięki czemu mogą calkowicie oczyścić i zmodyfikować biżuterię, a następnie upłynnić łupy na czarnym rynku.
_**Oddzielają metal od kamienia. Metal topią, a kamienie tną w taki sposób, aby całkowicie usunąć cechy charakterystyczne oraz zmodyfikować kształt**_ - tłumaczy jubiler. Pierścionek Kim posiadał wygrawerowane napisy w środku, zatem bez obróbki byłby łatwy do rozpoznania.
Obecnie, w związku ze sprawą, w areszcie znajdują się Aomar Ait Khedache oraz Didier Dubreucq. Obaj kilka dni po napadzie widziani byli w Antwerpii - światowym centrum handlu diamentami, dokąd według detektywów pojechali, żeby sprzedać skradzioną biżuterię.