Tomasz Schimscheiner, przyłapany przez paparazzi na zdradzaniu ciężarnej żony w burdelu, przez jakiś czas był nieuchwytny. Wykazując dużo dobrej woli, można było mieć nadzieję, że jest mu wstyd. Wygląda jednak na to, że po niektórych ludziach wszystko spływa.
Schimscheiner jak gdyby nigdy nic pokazał się w finałowym odcinku Tańca z gwiazdami, a teraz tygodnik Twoje Imperium zamieszcza jego rozkoszną paplaninę na tematy rodzinne.
Czuję się świetnie w roli ojca - rozpływa się na sobą -aktor. Mam doskonały kontakt ze starszą córką. Mam nadzieję, że taki sam złapię z młodszą. Naprawdę już wszyscy nie możemy się doczekać spotkania z nią.
Tomasz Schimscheiner wielokrotnie podkreślał, że ma bardzo wyrozumiałą i tolerancyjną żonę - przypomina tabloid. Nie jest więc wykluczone, że pani Beata wybaczyła mu ostatni skok w bok. Wszak przyjaciele z krakowskiego Teatru Ludowego mówią o nim żartobliwie "pies na baby".
To strasznie przykra sprawa. Człowiek, który ze wstydu powinien był się zapaść pod ziemię (zdradzał ciężarną żonę w burdelu), wypowiada się w mediach na temat swojej rodziny i przekonuje (!), że jest wspaniałym ojcem. To chyba najbardziej żałosny typ z całego polskiego show-biznesu.
Zapamiętajcie sobie dobrze tę twarz.