Odkąd wybory w Stanach Zjednoczonych wygrał Donald Trump, amerykańskie społeczeństwo podzieliło się jeszcze mocniej na dwa obozy. Zwolennicy nowego przywódcy twierdzą, że jego radykalne poglądy "odbudują Amerykę", zaś zdaniem przeciwników Trump jest zdolny doprowadzić do trzeciej wojny światowej.
Wśród tych drugich znalazła się Madonna, która krytykuje Trumpa od dłuższego czasu. Przypomnijmy, że jeszcze przed jego zaprzysiężeniem złożyła dość jednoznaczną deklarację, którą pewnie zresztą pomogła mu wygrać wybory:
Królowa popu ogłosiła się też nieformalną przywódczynią ruchu, który odbił się echem na całym świecie. Kilka dni temu w Waszyngtonie odbył się Marsz Kobiet, podczas którego Madonna bezpośrednio określiła swój stosunek do Trumpa, każąc mu "się pieprzyć":
W wywiadzie udzielonym stacji Fox News Donald Trump odniósł się do wypowiedzi Madonny:
Szczerze mówiąc, ona jest odrażająca. Tym, co powiedziała, zaszkodziła nie tylko sobie, ale i całemu ruchowi.
Prezydent odniósł się też do krytyki, która dotyka ostatnio jego syna, 10-letniego Barrona:
Nie mam nic przeciwko żartom, ale te są okropne. To, że stacja NBC zaatakowała mojego 10-letniego syna... to zniewaga.. Uwierzcie mi, to nie jest dla niego łatwe.
Rzeczywiście, wielu krytyków poniosło i na pewno nie służy to sprawie, o którą walczą.
Przypomnijmy: Internauci szydzą z 10-letniego Barrona Trumpa: "Będzie maltretował koty w Białym Domu"