_
_
Grażyna Torbicka wiosną zeszłego roku pożegnała się z Telewizją Polską po 31 latach. Poszło o zamieszczenie, bez jej wiedzy i zgody, stronniczego komentarza przed emitowaną w jej autorskim cyklu Idą. Torbicka uznała wtedy, że czasy swobody twórczej już się w TVP skończyły. Reakcją prezesa Kurskiego było wycofanie się z patronatu nad organizowanym przez Grażynę Festiwalem Dwa Brzegi w Kazimierzu Dolnym.
Wtedy z pomocą przyszedł dyrektor programowy TVN-u Edward Miszczak i uratował imprezę, finansując ją i zapewniając promocję w Dzień Dobry TVN i TVN 24.
Od początku było jasne, że jego pomoc nie była bezinteresowna. Miszczak od dawna zabiega o pozyskanie Torbickiej dla swojej stacji. Jeszcze na długo zanim rządy w TVP objęła nowa ekipa, Miszczak kusił Grażynę obietnicą całkowitej swobody, dowolności w doborze ekipy i wyłącznego wpływu na kształt jej programu, o ile zdecyduje się przejść do TVN-u.
Torbicka jednak ciągle gra na zwłokę. Podobno boi się, że nie pasuje do komercyjnej telewizji, opierającej się na słupkach oglądalności. Grażyna obawia się, że nikt nie będzie chciał jej oglądać, co zrujnuje jej latami budowaną reputację.
Oczywiście nie może pozwolić sobie na to, by otwarcie powiedzieć Miszczakowi, że nic z tego nie będzie. Dlatego krąży wokół TVN-u, współpracując ze stacją przy różnych okazjach. Ostatnio poprowadziła galę Paszportów Polityki oraz relację zza kulis rozdania Europejskich Nagród Filmowych.
To jest bardzo ciekawy i uskrzydlający dla mnie moment - wyznaje prezenterka. Ta wolność daje mi szansę na współpracę i oferowanie różnym mediom tego czegoś, w czym mogę być dla nich interesująca. Nie zamykam się w jednej formule ani jednym medium.
Kłopot w tym, że Edward Miszczak zaczyna powoli tracić cierpliwość.
Rozmawiamy, rozmawiamy, rozmawiamy - komentuje z goryczą w Super Expressie. Wszystko ciągle jest w rozmowach. Grażyna ciągle z nami rozmawia. Myślę, że po odejściu w telewizji publicznej zatęskniła za wolnością.
_
_