Dominika Ostałowska minione lata poświęciła na walkę o swoje zdrowie i dawną figurę. Filigranowa niegdyś aktorka z czasem sporo przytyła. Szybko zrozumiała, że musi mieć to związek z kłopotami zdrowotnymi, jednak lekarze długo nie potrafili postawić właściwej diagnozy. Pojawiły się pogłoski, że nadwaga wywołana jest kłopotami z tarczycą, jednak Ostałowska osobiście je zdementowała. Dwa lata temu w _**Pytaniu na śniadanie**_ wyznała, że ma problemy kardiologiczne. Tak poważne, że skończyło się zabiegiem ablacji, czyli wprowadzeniu elektrody do mięśnia sercowego i zniszczeniu obszaru będącego źródłem częstoskurczu.
Przez trzy lata dostawałam magnez, gdy opowiadałam o palpitacjach serca - wspominała aktorka. Skończyło się to w szpitalu ablacją. Od tego czasu jestem wolna od przykrych objawów choroby.
Dopiero wtedy Ostałowska mogła zająć się swoją figurą. Przeszła na restrykcyjną dietę kapuścianą, jednak nie wspomina jej zbyt dobrze. Przez kilka tygodni żywiła się wyłącznie zupą składającą się ze ściśle określonych składników.
_**Byłam bardzo zdeterminowana. Jadłam tę zupę na śniadanie, obiad i kolację. Schudłam osiem kilogramów**_ - wspomina w rozmowie z tygodnikiem Twoje Imperium. Byłam z siebie zadowolona, ale... z czasem ta dieta mi się przejadła. Zresztą uznałam również, że takie jedzenie może wykończyć, a mój syn potrzebuje przecież zdrowej i silnej matki. Winny jest bardzo nieregularny tryb życia. Zdarza się, że nawet pięć dni w tygodniu jestem poza domem. Często jem coś w biegu. Prawie zawsze, gdy w nocy wracam ze spektaklu do hotelu, restauracja jest zamknięta. O zdrowym i ciepłym posiłku mogę więc tylko pomarzyć, szczególnie gdy nocuję w małych miejscowościach. Przecież nie zabiorę ciepłego jedzenia w domu, a jeść coś trzeba. Z planu filmowego na Węgrzech wróciłam pulchniejsza. Tamtejsze jedzenie jest bardziej kaloryczne niż nasze. Szczerze mówiąc trochę mnie to załamało. Wtedy właśnie wprowadziłam tę zupę z kapusty.
Ostatnio Dominika uczestniczyła w spotkaniu promującym nową dietę. Aktorka zapewnia jednak, że tym razem zamierza podejść do sprawy spokojnie.
Poszłam z ciekawości. Jeszcze nie wiem, czy skorzystam - zastrzega w tabloidzie. To że ambasadorka zdrowych produktów świetnie wygląda, wcale nie oznacza, że ja też będę. Nie wszystko jest dla wszystkich, każdy z nas jest inny. Doszłam do wniosku, że nie ma sensu się katować. Trzeba pogodzić się z faktem, że czas upływa i że dzisiaj mam sylwetkę inną niż miałam w wieku dwudziestu lat. Przestałam się denerwować, że wskazówka na wadze pokazuje więcej niż bym chciała widzieć. Obecnie skupiam się na ważniejszych sprawach niż perfekcyjny wygląd.
_
_