Pod koniec stycznia zrobiło się głośno o Rzeczniku Ministerstwa Obrony Narodowej, zaledwie 27-letnim Bartłomieju Misiewiczu, który u boku Antoniego Macierewicza przeszedł już kilka błyskawicznych awansów. Choć Misiewicz nie ma wyższego wykształcenia niedawno postanowił balować w jednym z klubów studenckich, do którego przejechał 350 metrów luksusową limuzyną. Misiewicz miał gest. Wszystkim stawiał alkohol i adorował studentki tak bardzo, że jedna była niemal zmuszona uciekać przed nim do domu.
Później okazało się, że "minister Misiewicz" używa rządowej limuzyny także w innych nagłych wypadkach. Jeździ nią nie tylko na potańcówki, ale także do McDonalda. Zobacz: Misiewicz pojechał na sygnale... do McDonalda?!
Ujawnienie zapewne tylko części wybryków Misiewicza zakończyło się jego niespodziewanym zniknięciem ze strony kierownictwa MON. Na dodatek usunięcie jego danych ze strony resortu zbiegło się w czasie z oficjalnym komunikatem Ministerstwo Obrony Narodowej. Na Twitterze MON poinformował, że dotychczasowy rzecznik i szef gabinetu politycznego Antoniego Macierewicza poszedł na urlop, a jego obowiązki przejął tymczasowo Krzysztof Łączyński. Okazuje się, że na tym nie kończy się sprawa tajemniczego wyparowania skompromitowanego medialnie polityka. Misiewicz także "zniknął" z Biuletynu Informacji Publicznej MON.
Jak na razie ministerstwo nie odpowiedziało na liczne pytania dziennikarzy o niespodziewany urlop Misiewicza.