Większość telewizyjnych celebrytów nie stroni od chałtur, czyli prowadzenia imprez, uroczystych inauguracji galerii handlowych, balów firmowych lub sylwestrowych czy nawet promocji garnków, bo można tam sporo zarobić. Niestety, czasy, gdy organizatorzy gotowi byli płacić po kilka tysięcy złotych za samo przyjście na imprezę, przechodzą do historii. Odkąd Patrycja Kazadi ujawniła, że za mniej niż tysiąc złotych nie chce jej się wychodzić z domu, organizatorzy systematycznie tną koszty.
Jak donosi Super Express, wszyscy musieli pogodzić się z obniżką gaży za prowadzenie imprezy. Wszyscy, z jednym wyjątkiem. Jest nim prezenter telewizji publicznej Tomasz Kammel. Dziennikarz, prowadzący także wykłady z wizerunku i autoprezentacji, jako jedyny zachował swoją dotychczasowa stawkę - 25 tysięcy za wieczór.
Największy spadek zanotowali za to Marcin Prokop i Dorota Wellman. Duet popularnych prezenterów niegdyś mógł liczyć nawet na 40 tysięcy złotych na głowę. Obecnie organizatorzy są gotowi zapłacić im najwyżej 15 tysięcy. Grażyna Torbicka musiała zejść z 30 do 15 tysięcy. Robert Janowski, Joanna Krupa, Magdalena Mołek i Andrzej Sołtysik mogą liczyć na 10 tysięcy za wieczór, zaś Hubert Urbański "tylko" na osiem. Być może kiedy prowadzeni przez niego Milionerzy wrócą na antenę TVN, jego notowania wzrosną.
_**Rynek zmienia się dynamicznie**_ - komentuje medioznawca Wojciech Szalkiewicz. Na przestrzeni lat można zaobserwować spadek zarobków za chałtury, ale ogólnie jest to spowodowane robieniem cięć i tym że gwiazdy są elastyczne cenowo. Złote czasy minęły bezpowrotnie, poza tym jest tak duża konkurencja wśród celebrytów, że sami zaniżają ceny, żeby mieć pracę.
Współczujecie im?