Leon Myszkowski, najstarszy syn Justyny Steczkowskiej i jej męża, byłego modela, a obecnie architekta, ma coraz więcej pomysłów na "karierę". Oczywiście nie zamierza iść do prawdziwej pracy - czy, mając na uwadze jego wiek, skupić się na nauce. Zaczął od modelingu, jednak z czasem przerzucił się na gotowanie. Prowadzi videoblog kulinarny i ma już za sobą debiut literacki.
W wywiadach wyznaje, że bardzo lubi pozować na ściankach. Widać, że show biznes mu się podoba i postanowił zostać w nim jak najdłużej.
Trochę przeszkadza mu w tym mama, która upiera się, że najważniejsze jest wykształcenie. Nie dała się namówić na udział Leona w _**Top Chef Gwiazdy**_ ani na to, by wyjechać z nim do Azji i walczyć o przeżycie za dolata dziennie. Podobno Leon otrzymał ofertę od producentów programu _**Azja Express**_, jednak warunkiem udziału było namówienie do tego Justyny. Ona zaś nie wyobraża sobie, jak mogłaby pokazać się widzom bez butów na szpilce.
Postanowiła więc odciągnąć uwagę syna od takich pomysłów. Jak donosi Fakt, zabiera go ze sobą w trasy i zleca handlowanie jej płytami. Z marżą wyższą niż w sklepach.
Justyna uważa, że wyjazdy z nią odciągają syna od głupot - wyjaśnia osoba z otoczenia artystki. Ona ma go ciągle na oku, a on zarabia sobie kieszonkowe. Same korzyści. Jest bardzo przedsiębiorczy i kontaktowy, więc ludzie chętnie od niego kupują płyty mamy, choć często są droższe niż w sklepie. Justyna jest zachwycona.
Niestety, ze sprzedażą płyt na koncertach - przez Leona czy kogokolwiek innego - może być problem, skoro w pierwszej kolejności nie sprzedają się wejściówki na występy Justyny... Zobacz: Fani nie chcą przychodzić na koncerty Steczkowskiej? "Sprzedało się bardzo mało biletów"