Dziś wieczorem Polsat wyemitował drugi odcinek "odświeżonego" Idola. Wydaje się, że tym razem było nieco ciekawiej, niż poprzednio.
Na początku na castingu w Poznaniu pojawiła się Małgorzata Galera, która zaśpiewała Nessun dorma z opery Turandot. Niestety jej interpretacja nie spodobała się jurorom.
Wszystko jest przegięte, nie do wytrzymania, jakby ktoś źle parodiował wokalistów klasycznych - oceniła Ela Zapendowska
Ja strasznie lubię śpiewać, cały czas bym śpiewała! - przekonywała uczestniczka. Jednak po kolejnej piosence w jej wykonaniu Ewa Farna nie pozostawiła złudzeń: Włączyłam aplikację rozpoznawanie utworów - nie rozpoznała.
Kolejny uczestnik, 23-letni Szymon Borkowski z Torunia próbował przekonać do siebie jurorów grą na pianinie. Obecnie informatyk, przyznał, że przez 12 lat uczył się w szkole muzycznej. Jego wykonanie Thinking out loud Eda Sheerana spodobało się na tyle, że wszyscy oddali na niego głos.
Następnie przyszła kolej na Agnieszkę Gabryś. 20 latka w zapowiedzi opowiadała, że śpiewa na ślubach i festynach. Na castingu zdecydowała się zaśpiewać Testosteron, Kayah. Niestety, od początku była poza rytmem i nie reagowała nawet, gdy Ela Zapendowska próbowała jej pomóc, wystukując takty długopisem. Po jej występie Janusz Panasewicz wyszedł ze studia, a Zapendowska nie kryła rozczarowania.
Jesteś urocza, ładna, masz wszystkie atuty, a tak spierdoliłaś! - powiedziała.
Mimo wszystko postanowiono jej dać szansę w kolejnym etapie. Na odchodne dostała radę od Panasewicza: Śpiewaj zawsze w toalecie, bo tam masz lepszą akustykę.
Dalej, duże wrażenie zrobił na jurorach Jakub Krystyan, który na początku przyznał, że jest miłośnikiem siłowni.
Jego wersja English man in New York Stinga, z akompaniamentem gitary nie pozostawiła wątpliwości, że przechodzi dalej otrzymując komplet głosów.
W kolejnej części castingu pojawiła się Carolin Mrugała, która nie wiedząc, kto będzie w jury, wybrała piosenkę Ewy Farnej.
Można zrobić twój koncert z piosenkami Ewy tylko taniej - skomentował Łuszczykiewicz.
Ostatecznie jej wykonanie spodobało się na tyle, że przeszła dalej.
Tradycją wokalnych talent show jest to, że rzadko przechodzą dalej osoby, które wybierają repertuar Whitney Houston. Tym razem udało się to Roxanie Tutaj, która po I have nothing dostała cztery razy tak.
Następnie Polsat zaserwował widzom niejakiego Przemka Dunajewa z Nidzicy, który w zapowiedzi pochwalił się, że jest "korpo biurwą" oraz "występuje i tworzy gdzieś tam". 25-latek wybrał piosenkę Piotra Roguckiego A my oraz Leony Lewis Run i usłyszał, że obie zaśpiewał identycznie oraz, że ma "wibrato jak stara babka". Mimo to, uznano chyba że w kolejnych odcinkach ma szansę podnieść oglądalność, bo przeszedł dalej.
Pretendentką do najgorszego występu odcinka była nastomiast urodzona na Słowacji Justyna Sabova, która zmasakrowała piosenkę Virgin, Szansa.
Byłaś dowcipna - skomentował Panasewicz.
Masz problem ze słuchem. Wszystko jest nieczysto od początku do końca - oceniła z kolei Zapendowska.
Mimo tak surowych i szczerych opinii, uczestniczka nie miała sobie nic do zarzucenia i twierdziła, że jest zadowolona z występu.
Na koniec Polsat pokazał widzom Weronikę Gabrielczyk, studentkę wokalistyki jazzowej, która profesjonalnie zaśpiewała oba przygotowane utwory. Spotkała się jednak z zarzutami, że wykonanie nie odsłoniło jej osobowości. Mimo to Ewa Farna, widząc łzy w jej oczach, przekonała pozostałych jurorów do oddania na nią głosu.
Jak wam się podobał odcinek? Widzicie kogoś z potencjałem na "Idola"?